wtorek, 14 maja 2013

O dzieleniu sie...

Ostatnio wiele na ten temat myslalam, spotykalam sie roznymi opiniami, wiele zaobserwowalam u innych... warto zaznaczyc, ze chodzi tu o dzielenie sie czymkolwiek dzieci w wieku zlobkowym i wczesnoprzedszkolnym/przedszkolnym (2-4 lata). Czy nie zdarzylo sie Wam uslyszec w piaskownicy glosy babci czy tez mamy, ktora strofuje swoje dziecko mowiac "no podziel sie z dziewczynka/chlopcem lopstka/wiaderkiem/rowerkiem/jakakolwiek inna zabawka (odpowiednie podkreslic)... Chyba kazdy sie z tym spotkal. A moze i sam tak powiedzial swojemu dziecku...

Kilka dni temu na placu zabaw moje 2 letnie dziecie bawilo sie w piaskownicy majac spora ilosc akcesowrow przy sobie. Krecila sie dziewczynka, ktora chciala sie pobawic, ale nie miala czym. Poszla do mamy a ta jej 'to zapytaj PANI czy mozesz pozyczyc' (do tej pory sie glowie czemu miala mnie zapytac). Kiedy dziewczynka podeszla, to jej powiedzialam, ze zabawki moje nie sa i nie moge nimi zarzadzac, ze jak chce to moze sprobowac sie nimi bawic, ale jak Lusia jej nie pozwoli czy zabierze, to ja na to nic nie poradze, bo to jej wlasnosc.
Takie mowienie dziecku, ze ma sie dzielic budzi we mnie wielki sprzeciw i cala sie gotuje jak slysze te matki, dziadki, ciotki, ktore mowia "no wez sie podziel" albo co gorsza"daj/oddaj chlopcu"(przy czym nalezy podkreslac, ze zabawka jest tego dziecka ktoremu sie to kaze)... Jak to jest, ze dorosli uwazaja, ze takiemu maluchowi sprawi frajde dziele nie sie, bo dzielenie sie jest 'fajne'? Ano jest, ale jak sie robi to samemu, bez przymusu i nakazu, z potrzeby serca. I kazdy musi sam do tego dojrzec, sam we wlasnym czasie.
Dlaczego dziecko ma cokolwiek pozyczac? To jest jego wlasnosc i ma prawo do Niej i do rozporzadania nia. Zawsze bronie mojego dziecka pod tym wzgledem. Nie chce, nie daje. ma to tez swoje plusy bo dzieki temu rozumie ze inne dziecko tez nie chce sie dzielic. 2 latek ma zdecydowanie jeszcze czas na to, zeby nauczyc sie, ze dzielenie jest fajne, ze fajniej sie bawic razem. Co to za frajda jak ‘mama kazala’? Niech sie nauczy ze ma prawo do wlasnosci, wyznaczy swoje granice i terytorium, bo ten wiek to odpowiedni na to czas. Na dzielenie sie przyjdzie jeszcze czas.
Pomyslcie, czy jakby ktos Wam powiedzial, ze macie sie podzielic czy cos oddac to byloby to tak samo fajne jakbyscie zrobili to z potrzeby serca? Chyba nie :p a gdyby to byla nowopoznana, a wrecz obca osoba? A gdyby poprosila o samochod, mieszkanie, komuter, komorke?
Pewnie wiekszosc z Was pomysli, "no zglupiala, przeciez to zupelnie co innego". Otoz nie moi drodzy. Dla Was mieszkanie czy samochod ma wieksza wartosc niz lopatka i wiaderko, ale dla dziecka nie liczy sie ilosc wydanych pieniedzy, bo jeszcze nie zna ich wartosci. To jest cos co dostalo, a teraz ma to oddac. My mamy komorke, dziecko ma rowerek. To jest moje, a to jego.
W takich sytuacjach widze tu tez niekonsekwencje, a wrecz hipokryzje osob, ktore zarzadaja nie swoja wlasnoscia. Czy zdarza sie Wam zabrac cos dziecku mowiac "to mamusi /tatusia"? Mnie tak. Przewaznie jest to telefon, ktory zostal odlozony nie tam gdzie trzeba, tablet czy ksiazka, ktorej nie chce, zeby dziecie zniszczylo. Ale sa takie chwile i nie chce byc wobec dziecka hipokrytka, bo to hipokryzja, ze ja moge miec cos swojego i nie dzielic sie a ono nie.
A co jesli inne dziecko podzielilo sie z naszym? To super, ze ktos pozycza. Bardzo sie z tego ciesze. Dlaczego? Nie dlatego, ze wychowuje dziecko, ktore dostanie wszystko czego chce, ktore tylko bierze a nie daje. Ciesze sie, bo dziecko dzieki temu tez sie uczy dzielic.  Dziecko to maly obserwator, to dzieki obserwacji uczy sie najlepiej. Nie uczylam mlodej Corki slow 'prosze' i 'dziekuje'. A ich uzywa, bo za kazdym razem kiedy jej cos dawalam to mowilam prosze, a jak cos od kogos otrzymywalam to mowilam dziekuje. Nie tresowalam dzieka, nie wymuszalam. Niestety nagminnie slysze w terenie naciski babc czy innych osob opiekujacych sie dziecmi (czesto pisze o babciach, bo to one najczesciej zajmuja sie dziecmi na moim osiedlu), ‘no podziekuj’, ‘powiedz prosze’… To nie w tym rzecz. 
Musi to byc swiadome i dobrowolne. Trzeba dac dziecku czas na to odkrycie, tak jak na chodzenie, mowienie. To jeden z etapow, stopni wtajemniczenia. 
Pomyslmy dlaczego my nie lubimy sie dzielic? Czy nie jest tak dlatego, ze kiedys nam kazano? Pomyslcie co czuliscie kiedy rodzice kazali sie Wam dzielic z siostra/bratem/kuzynka/kuzynem rowerem/lalka/samochodzikiem/jakakolwiek inna nasza wlasnascia (odpowiednie podkreslic). Celowo napisalam, ze kazali, bo dorosli malo kiedy dziecko o cos prosza.
3 latek ma zdecydowanie jeszcze czas na dzielenie sie. A jesli dochodzi do rekoczynow miedzy bawiacymi sie dziecmi, to od tego sa rodzice, zeby w razie potrzeby rozdzielic (byle nie za czesto i nie za wczesnie, bo dzieci w wiekszosci przypadkow same swietnie rozwiazuja miedzy soba konflikty) czy po prostu wytlumaczyc. Jak przychodza do nas goscie duzo wczesniej uprzedzam o tym Lusie i mowie, ze nie przyjda ze swoimi zabawkami, a ze ona nie bedzie sie wszystkim na raz bawic, wiec starczy zabawek dla wszystkich. I tyle. Jak pojawia sie placz jak przyjda to powtarzam to i juz. Daje jej wsparcie, rozumiem niezadowolenie i to wszystko co moge zrobic. Dla dziecka miedzy slowem oddaj a pozycz nie ma roznicy.

Polecam wpis na ten temat u Jarka Zylinskiego
http://jarekzylinski.blox.pl/2013/05/Zeby-twoje-dziecko-sie-dzielilo.html

4 komentarze:

  1. A jak dla mnie wszystko musi swój umiar miec. W propozycji "może pożyczysz dziecku piłkę" nie widze nic złego. Nakazywanie mnie się nie podoba, bo cóż... Zarówno ja, jak i Olka uwielbiamy na przekór robic :P
    No i w sumie trudno mi coś mówic, bo Olka to chwalipięta - sama znosi swoje zabawki innym dzieciom i pokazuje jak się bawic można :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grunt to dac wybor. U spotykanych tego nie widze. Samo pytanie o chec do dzielenia? Czemu nie. Nakaz? Nie.

      Usuń
  2. Czytuję regularnie Twój blog.
    Jednak pierwszy raz nie mogę się z Tobą zgodzić do tego stopnia,że muszę to wyrazić swoim komentarzem.

    Ja też mam to "szczęście",że w piaskownicy otaczają mnie opiekunki-babcie i rzeczywiście czasem włos na głowie się jeży. Ale nigdy nie raziło mnie to,że ktoś mówi dziecku,żeby się podzieliło z rówieśnikiem zabawką.
    Przecież ta prośba/komunikat nie niesie ze sobą siłowego odebrania mojemu dziecku łopatki i wręczenia jej innemu dziecku.
    Wiele razy jest tak,że idziemy do piaskownicy z własnymi zabawkami. I co z tego, skoro bardziej atrakcyjne są zabawki innych dzieci?
    Na całe szczęście praktykuje się u nas,że na czas zabawy w piasku, zabawki są wspólne i nie ma podziału "moje-Twoje".
    Jakoś nie zauważyłam,żeby jakieś dziecko było kurczowo przywiązane do swoich łopatek, autek itd...
    A jeśli próbuje się przywiązać, to naprawdę nie rozumiem co jest złego w tłumaczeniu dziecku,że inne dzieci chcą się pobawić jego zabawkami. Że skoro moje dziecko bawi się cudzymi, to niech pamięta,że inne dzieci będą chciały skorzystać z jego zasobów.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje Ci Kasiu za komentarz. Otoz niestety maja za soba silowa forme. O ile zabierania tym czym sie dziecko bawilo nie widzialam, o tyle przytrzymywanie dziecka ktore swoje zabawki chcialo odzyskac juz tak. A forma to nie "moze sie podzielisz", a "podziel sie". Juz sama forma przymusza, nie daje mozliwosci odmowy czy wyboru.

      Usuń