środa, 15 maja 2013

Sezon na rower

Fotelik nabylam juz w zeszlym roku. Kupiony przez przyjaciolke, przywieziony przez jej tate. Pialam z radosci, ale moja radac nie trwala dlugo. Mimo, ze rower tez kupilam - napalilam sie na holendra i wylicytowalam za niespelna 100 zl jak sie teraz okazalo antyk, w sumie kompletny, ale do poskladania.
Niestety maz moj mimo ze zdolnosci manualne ma, to raczej w kwesti mikro (chocby procesorow i pozdespolow w komputerze) niz marko jak srubki w rowerze.
Na pomoc przyszedl Maz Justyny, ktoremy jestem ogromnie wdzieczna, i ktory rower doprowadzil nie tylko do stanu uzywalnosci, ale i swietnosci :)
Zaczelo sie od krotkich przejazdzek przed blokiem na sciezkach, ktore podejrzewam, ze kiedys sluzyly za plac do nauki jazdy, a dzis odwazylam sie na wyjazd 'na miasto'. 

wtorek, 14 maja 2013

Pasztet- mieso, warzywa i soczewica

W ramach ekonomii gotowania postanowilam sama zrobic m.in. pasztet na kanapki.
Chodzilo o wersje tansza i zdecydowanie zdrowsza niz te sklepowe tluscizny go ktorych nie wiadomo co wrzucaja i w ktorych miesici sie niemal cala tablica mendelejewa.
Moj pasztet powstal z akcji sprzatania szafek i wczorajszego obiadu :)

O dzieleniu sie...

Ostatnio wiele na ten temat myslalam, spotykalam sie roznymi opiniami, wiele zaobserwowalam u innych... warto zaznaczyc, ze chodzi tu o dzielenie sie czymkolwiek dzieci w wieku zlobkowym i wczesnoprzedszkolnym/przedszkolnym (2-4 lata). Czy nie zdarzylo sie Wam uslyszec w piaskownicy glosy babci czy tez mamy, ktora strofuje swoje dziecko mowiac "no podziel sie z dziewczynka/chlopcem lopstka/wiaderkiem/rowerkiem/jakakolwiek inna zabawka (odpowiednie podkreslic)... Chyba kazdy sie z tym spotkal. A moze i sam tak powiedzial swojemu dziecku...

poniedziałek, 13 maja 2013

Moja pizza i sos do niej

Uwielbiam fast food nie ze wzgledu na konkretny smak, ale forme. Oczywiscie nie racze sie na miescie haburgerami (bo nie lubie dmuchanych bulek i kotletow z miesa w proszku - jesli chcecie zjesc dobrego to polecam rest,auracje Billy w Madisonie, albo przy Motlawie w Gdansku), kebaba czy pizze jadam naprawde okazjonalnie. Pierwszym powodem jest wewnetrzny sknera. Serio jak mam dac za pizze 20 zl, a bardziej wypasna zrobic za polowe tej ceny... To niestety.
I jeszcze moj gust. Wkurza mnie to, ze ciezko isc gdzies zjesc i powiedziec 'wspaniale, sama bym tego nie zrobila'. Otoz wiekszosc bym zrobila ;) wyjatkiem jest indyjska knajpka w Toruniu na Prostej (wspaniala, aromatyczna, potwornie ostra, ale nie taka jaka sie zna czyli ostrosc zabija wszystko. O nie. Ostrosc podkresla kazdy najmniejszy niuans dania. Po prostu cudo! ).
Kiedys nie lubilam ciasta drozdzowego. Dlaczego? Moze konsystencja, moze to, że nie chcialo mi rosnac tak jak tego oczekiwalam? W ogole nie lubilam piec, babrac sie w tym wszystkim.
Ale polubilam. Krokiem przelomowym bylo natrafienie na blog Doroty www.mojewypieki.com. To tam zawedrowalam szukajac przepisu na ciastka, biszkopt, mufinki i to tam znalazlam pierwszy cudowny przepis na pizze. Ne pamietam juz ktory to byl (na blogu jest kilka), bo bylo to juz dosc dawno :) ale dzieki niemu poznalam jaka konsystencje powinno miec ciasto, jak powinno wygladac,i rosnac i teraz robie to juz na oko. Kazde jest inne, ale kazde jest dobre :)
Specjalnie dzis przy mieszaniu spisalam proporcje. Moze ktos z Was zechce wyprobowac? Moze sie zachwyci i sam bedzie eksperymentowac?