niedziela, 24 czerwca 2012

dzień ojca

Tak, wiem. Był wczoraj. I wczoraj zaczęło się świętowanie.
Z rana dojrzałam wyniki konkursu Dziecięcych Klimatów, gdzie posłałam pierwsze zdjęcie szanownego Męża z naszą Córą. I tak o to Tatuś nieświadomie wygrał dla Lusi słonia tym oto zdjęciem.
Później śniadanie i spotkanie z Agnieszką Stein autorką książki "Dziecko z bliska". Bardzo mądra kobieta! Wprawdzie książki jeszcze nie zdążyłam przeczytać (potrzebuję się skupić, a z tym ostatnio ciężko), ale dobrze było posłuchać. Poszłam dowiedzieć się czegoś o swoim dziecku, a dowiedziałam się także wielu rzeczy o sobie! Spotkanie naprawdę rozwijające i... budujące. Strasznie się cieszę, że akurat tego dnia było i był ze mną mąż.
Później wizyta w BamBam Cafe i kawa dla męża, spacer po Starówce...
Miałam zrobić z okazji takiego święta sernik, ale... No właśnie. Nie wyszło i sernik był dziś ;) Ale był nader smaczny mimo, że eksperymentalny :p
Dziś ciąg dalszy świętowania- spacer po plaży, mężowe piwko w Chilly Willy i powrót do domu.
Dlatego wszystkim Ojcom składam serdeczne życzenia :) Oby ojcostwo dawało im tyle radości i satysfakcji ile to tylko możliwe :)

piątek, 15 czerwca 2012

makaron ze szpinakiem i łososiem


Obiad na szybko. Młoda choruje- katar gigant- więc jest nastawiona na opcję "nieodkładalna marudka". Kiedy w końcu usnęła miałam chwilę na zrobienie obiadu- tą chwilę pewną, że się nie obudzi (teraz z uwagą nasłuchuję...).
  • dwie garście makaronu w kształcie kokardek
  • dwie łyżki masła
  • średnia cebula
  • dwa ząbki czosnku
  • 3 garście świeżego szpinaku
  • mały filet łososia ugotowany na parze dnia poprzedniego (reszta z obiadu)
  • pół kubka słodkiej śmietany
  • jedno żółtko
  • opcjonalnie: sól i pieprz
Do gotującej się wody wsypać makaron, zamieszać i gotować do miękkości.
W rondelku rozpuścić masło, dodać posiekaną cebulę i dusić. Gdy zmięknie dodać pokrojony w plasterki czosnek. Po chwili dorzucić pocięty w paski szpinak (liście cięłam nożyczkami) i chwilę dusić. Kiedy "zwiędnie" dodać podzielonego łososia, dodać świeżo mielonego pieprzu i odrobinę soli. Zalać śmietanką i dusić. Pod sam koniec dodać rozmącone żółtko (przed wlaniem zahartować gorącą śmietaną z sosu), zagotować. Odsączony ugotowany makaron dorzucić do sosu, wymieszać i wyłączyć. 
Smacznego :D
Niestety zdjęcia nie będzie. Moje dziecko wygryzło te jedyne 3 przyciski które były w moim androidzie ;) Ale musicie wierzyć, że ładnie wygląda i jest smaczne.
Opcja bez łososia też jest dobra. Można na końcu posypać drobno startym serem o intensywnym smaku.

wtorek, 12 czerwca 2012

zapraszam na konkurs kulinarny

Na blogu Bobas Lubi Wybór ruszył konkurs. Nagrody są wspaniałe, a zasady proste. Należy stworzyć danie, które będzie się wpisywać w BLW (w zależności od wieku będzie to coś co można złapać w rękę, nadziać na widelec, zjeść łyżką, wypić słomką ;) czyli musi mieć dowolną formę)- być względnie zdrowe i z minimalną ilością soli lub jej brakiem, ale tak naprawdę ma być przede wszystkim SMACZNE!
I wcale nie trzeba być rodzicem, żeby wziąć w nim udział, dlatego zachęcam :)

sobota, 9 czerwca 2012

imieninowo- będzie rower!

Tak z zaskoczenia wzięły mnie moje imieniny. Zawsze były dniem wyczekiwanym, a tu bach! ;)
Rano przed wyjściem przypomniał o nich mąż składając życzenia. W związku z nimi, ale i bez nich, bo już wcześniej się do tego zbierałam, zakupiłam przez allegro rower do "odpicowania" za całe 86 zł. Na razie jest różowy, ale mam zamiar kolor zmienić. Na jaki? Jeszcze nie wiem.
Ale marzy mi się rower w stylu retro. Zobaczcie jakie cuda są na tym blogu! Zakochać się idzie :)
A dlaczego akurat ten wehikuł?
Po pierwsze nie mamy samochodu, a nawet jakby był to nie mam prawa jazdy. Po drugie znowu nam bilety podrożały. Tym razem o 20 gr i tak chcąc jechać do centrum w jedną stronę muszę wydać 3 zł, a na podróż nad Zatokę to już 3,60 zł... Po trzecie Gdańsk ma jedne z najlepiej rozbudowanych dróg rowerowych w Polsce, a jakieś 2 miesiące temu pociągnęli mi ostatnią praktycznie pod dom, więc grzechem było nie skorzystać :)
No i potrzebuję takiego środka lokomocji, za pomocą którego dojadę w wiele miejsc, zrobię zakupy i będę miała przy sobie dziecko :)
Trzymajcie kciuki, żeby zapał nie zmalał.
A teraz idę sobie coś upiec z okazji imienin ;)

wtorek, 5 czerwca 2012

ogród zoobotaniczny w Toruniu

Czas wrócić do naszego wyjazdu do Torunia.
Przyjechałyśmy do Torunia we wtorek popołudniu, środa była na oddech i wypad na Stare Miasto po pieluchy do Rossmanna i mini rajd po sklepach a w czwartek...
W czwartek byłyśmy z Agnieszką (moją kuzynką) w ogrodzie zoobotanicznym. Łucja już jest dużą panną i jest wiele rzeczy, które ją interesują i zająć na jakiś czas potrafią. I jaką "rzeczą" są ptaki stąd mój wybór padł na toruński ogród gdzie, jak pamiętałam jeszcze ze swoich wypraw, była całkiem ładna ptaszarnia.
Wejście do ogrodu wygląda tak jak kiedyś: masywna brama i ciąg schodów w dół. Ale wnętrze to zmieniło się niesamowicie. Za moich czasów (ale to brzmi ;) )klatki były malutkie, zwierząt było mniej i inne i nie trwały prace remontowe ;) Po prostu był to ogród botaniczny z dodatkiem zoo. Teraz zdecydowanie proporcje się zmieniły.
Mała była zauroczona nie mniej jak jej mama. Polecam wszystkim rodzicom, którzy nie mają pomysłu na spędzenie czasu. Pamiętam jak ze swoją mamą chodziłam do ogrodu 4 razy w roku, żeby zobaczyć jak wszystko się zmienia.
Wiosna jest znakomitym czasem na odwiedzenie takiego miejsca. Wiele zwierząt miało młode. Mój zachwyt wywołały małpki, które były naprawdę niewielkie. (Niestety młodych nie udało się uchwycić.)




Ulubioną atrakcją dzieci były kozy. Nie dość, że młode miały za nic ogrodzenie i biegały wokół luzem to dorosłe sztuki były właśnie kotne i aż mi brzuchy skakały :)



Ale to nie wszystko. Były surykatki, sowy, puchacze, gęsi, pawie, niedźwiedzie, rysie, emu, kangury, muflony, żubry i inne zwierzęta.




Oczywiście musiałyśmy wejść też do ptaszarni.



Podsumowując?
Warto pokazywać dzieciom przyrodę. Czy to będą kwitnące kwiaty i krzewy czy ptaki i zwierzęta. Roczne dziecko jak najbardziej to zainteresuje, ale warunek jest jeden. Muszą być one możliwie jak najbliżej (niedźwiedź w drugim końcu wielkiego wybiegu czy bocian w odległości 15 metrów jest po prostu niewidoczny).

Teraz czekamy na ładną pogodę, żeby odwiedzić zoo w Oliwie :)

niedziela, 3 czerwca 2012

dzień dziecka

Pierwszy, bo pierwszy świadomy. Jaka radość, gdy w tym dniu można dziecku sprawić przyjemność większą niż zmienianie pieluchy płasko leżącemu maluchowi...
Pogoda była taka jaką zapowiadali czyli nieciekawa, a szkoda, bo chciałam zabrać Luckę na plażę. Jakoś od pierwszego razu nie było sposobności.
Za to byliśmy w Ikea (tak wiem ;) ). Mimo iż sam sklep nie zapewnił dzieciom jakieś rozrywki w tym dniu, sami to zrobiliśmy.
Najpierw wizyta w "Restauracji", obiad i zabawa w tamtym kąciku.






Później nurek w maskotki i upolowanie jednej ;)


A na końcu na dole nurkowanie w kulkach i zjeżdżalnia :)



Przed wyjściem skorzystaliśmy z oferty sklepu i cyknęliśmy sobie rodzinne zdjęcie do którego dostaliśmy ramkę ;) Zdjęcie wykonało studio 2 style, więcej na blogu: http://dwa-style.blogspot.com/

Więc to nic, że ciągle padało. Ważne, że dzień dobrze wykorzystaliśmy.
A w domu...






Bo dzień dziecka jest tylko raz w roku! ;)