środa, 30 listopada 2011

idzie zima- osłonka w akcji

I jest co raz zimniej, a mój chuścioch już nie marznie. A to za sprawą mojej osłonki. Wiem, że są cuda w internecie i pewnie o niebo lepsze, ale moja tez jest dobra i jestem, z niej dumna, bo zrobiłam ja sama :)
Tak wygląda przed założeniem- jest ciut dłuższa, a spód wsuwam pod pupę Młodej.
A tak wygląda po założeniu.
Na nogach Dziecię ma getry/ocieplacze, które powstały z pozostałego materiału.

poniedziałek, 28 listopada 2011

MAM paczkę- podejście drugie

Ostatnia notka była bardzo lakoniczna, ale teraz mogę napisać coś więcej. Mogę bo mam o czym, znaczy się to co mam jest już namacalne.
Dziś przyszła paczka. Oczywiście nie byłaby to paczka do mnie gdybym byłabym w domu ;) taki rytuał chyba :)
Tak więc paczkę odebrał sąsiad, ale już ją mam.

W pierwszej chwili nie wiedziałam o co chodzi, ale olśniło mnie- mail -> MAM -> fanty dla Młodej.
Tak więc piszę co było w mailu. Napisała do mnie Pani Monika zajmująca się reklamą marki MAM. Co to za marka? Jest to marka łącząca atrakcyjny design i medycznie przetestowaną funkcjonalność. Zawsze każdy rodzic chce, żeby jego dziecko miało produkty, które są przebadane. I takie produkty proponuje nam marka MAM. Ale marka ta poszła krok dalej. Postanowiła zwrócić się do nas- blogujących mam i poprosić o przetestowanie swoich produktów.Każda mama otrzymała dobrany do potrzeb swojego dziecka paczkę i sprawdza. Zaznaczyłam Pani Monice, że jestem nietypową mamą, a moja Córka ma wyjątkowe potrzeby ( wiem, wiem... każda mama tak powie ;) ), ponieważ odnosząc się do wieku zostały zaproponowane nam: 
smoczek, zestaw do karmienia dziecka, wkładki laktacyjne i osłonki na piersi. Moje dziecko smoczkiem gardziło, karmić się nie pozwala, a osłonki po tygodniu były ble. Trochę się bałam, że Pani Monika zaproponuje jakiś kubek z ustnikiem, albo butelkę, bo przecież obiecałam sobie, że moje dziecko butli ani kubka niekapka nie uświadczy, ale nie. Pani Monika dobrała zestaw idealny, a mianowicie miseczkę z pokrywką i przyssawką, żeby talerz nie latał przy jedzeniu, "wypasiony" gryzak i wkładki.
Pierwsze wrażenia? 
Miseczka. Dekielek dobrze się zamyka więc może służyć jako śniadaniówka na wypady. Wiele razy trzeba gdzieś wyjść a tak wystarczy miseczkę zabrać ze sobą. Wielkość i głębokość myślę, że jest odpowiednia, ale wyjdzie to w praniu. I co bardzo ważne wszystkie części się rozkładają więc można dokładnie umyć.
Wkładki. Małe. Pakowane wszystkie w jednym woreczku. Plus dla środowiska, minus dla kobiecej torebki ;) po mojej wszystko lata i muszę chować wkładki do osobnego woreczka strunowego ;) Żeby znaleźć i żeby się nie wybrudziły. Ale... włożyłam do stanika i bardzo, ale to bardzo delikatne, a moje piersi są jak to piersi AZS bardzo delikatne. Moja laktacja jest już unormowana, ale przyjaciółka zaczyna karmienie i jak narazie zalewa się przy wszystkich wkładkach, więc jutro dostanie kilka wkładek na próbę. oczywiście opinią się podzieli :)

Gryzak. Piękne kolory, różne struktury. I ważna informacja dla mnie jako matki leniwej. Można myć w zmywarce!!!
A córka? chyba jej się podobał, ale zobaczymy przy dłuższym używaniu.
Testowanie uważam za rozpoczęte :)

PS> polecam zakładkę POLECAM. I zachęcam z korzystania z rabatu w wysokości 10% :)

piątek, 25 listopada 2011

MAM

Dostałam maila od pewnej Pani. O mailu napiszę jutro, kiedy przyjadą dziadkowie i zajmą się wnuczką. A teraz trochę o firmie , którą Pani reprezentuje: http://www.mambaby.pl/

poniedziałek, 21 listopada 2011

idą święta?

Do świąt jeszcze miesiąc a mnie po głowie chodzi świąteczne menu, które i moja córka będzie mogła skonsumowa i prezenty. Bo jak o tym nie myśleć kiedy telewizja n daje prezenty z pomocą niebieskich kulek, Jedynytaki przemawia o świątecznych pakietach głosem Borysa Szyca,a Coca Cola po latach zmieniła swoją reklamę ;)
Tym wpisem chcę się zacząć serię przedświątecznych wpisów(oczywiście w chwili wytchnienia będą też inne).
A tematyka? Jedzenie, które zachęci moje dziecko do spróbowania i nie przyprawi je o ból brzuszka, oraz prezenty, które nie przyprawią mnie o ból głowy ;)

Ach. I jeszcze facebookowy apel:

Zdecydujmy się na kupno gwiazdkowych prezentów od drobnych przedsiębiorców, ze sklepu z rękodziełem, od sąsiada, który robi wszystko, aby utrzymać swój sklepik, od przyjaciółki, która wytwarza niepowtarzalne rzeczy, od tego, który oparł się globalizacji w naszych okolicach...

Zróbmy tak, abysze pieniądze dotarły do zwykłych ludzi, którzy ich potrzebują, nie do firm międzynarodowych i wielkich przedsiębiorców, którzy płacą mało swoim pracownikom i przemieszczają firmy w inny koniec świata. Dzięki temu więcej osób będzie mogło przeżyć szczęśliwe święta.

Co wy na to? ja z jednej strony popieram ten apel, ale z drugiej... sama często kupije w "molochach". W końcu ceny mają najlepsze. Ale, żeby nie było cześc prezentów staram się zrobić własnoręcznie.

czwartek, 17 listopada 2011

zapiekany ryż z jabłkami

Szycie skończone, ale po wczorajszym szczepieniu Młoda gorączkuje. Jako, że jest to chorowanie pełną gębą to nie pozwala się zostawiać na chwilę- cięższa wersja odkładać... W chwili gdy zasnela zrobiłam coś co będę mogła jeść cały dzień, zarówno na ciepło jak i zimno. Zapiekany ryż z jabłkami, który też się nada dla dzieci BLW. * szklanka białego ryżu * 2 łyżki masła * szklanka mleka * szklanka wody( może się okazać, że potrzeba trochę więcej) * 2 jajka * 3 jabłka( może być więcej) * cynamon * świeży imbir * brązowy cukier do smaku Ryż podsmażyć na maśle. Zalać wodą i mlekiem. Gotować do miękkości pod przykryciem na małym ogniu. Jeśli trzeba dolać wody( ryż musi wchłonąć cały płyn). W między czasie obrać i zetrzeć jabłka, odrobinę świeżego imbiru. Dodać cynamon i cukier, który konieczny nie jest... Do ugotowanego ryżu dodać żółtka. Białko ubić na sztywno i połączyć z ryżem. Naczynie żaroodporne posmarować tłuszczem, wyłożyć połowę ryżu, jabłka i resztę ryżu. Zapiec w gorącym piekarniku. Dla fanów śmietany wmożna wymieszać dobra kwaśną śmietanę z cukrem i wyłożyć na ryż.

środa, 16 listopada 2011

idzie zima

Mam wyrażenie, że listopad ostatnimi dniami nas rozpieszcza. Pamiętam lata gdy na Wszystkich Świętych był już śnieg. Ale już niedługo, niedługo, niedługo. Na tę okazje szykuje coś cieplejego dla córy co by mi w chuście nie marzla. Ile kosztuje taki wynalazek wiedzą zainteresowani... W moim ulubionym lumpeksie znalazłam wczoraj cieplutką i milutką czerwoną bluzę polarową z logo Coca Cola. Dziś zabrałam się za cięcie i walkę z igłą, bo maszyny nie posiadam. Co z tego będzie? Otulaczek z kapturkiem dla młodej i może getry na odnóża, które powstanią z rękawów. Proszę trzymać kciuki za efekty :)

czwartek, 10 listopada 2011

chrzest święty- bojowy

I Młoda została ochrzczona :) Wyszło tak jak chciałam. Obiad w miłym towarzystwie w knajpce, na deser moje babeczki, które niestety nie zostały uwiecznione, ale przepis i owszem ;) więc przy okazji kolejnej uroczystości zrobię je jeszcze raz, bo smakowały i wtedy zamieszczę przepis.
Po deserze do kościoła na główną uroczystość. 
Bez małych "urozmaiceń" się nie obyło- było karmienie na schodach kościoła, było przebieranie w samochodzie ojca chrzestnego, było chodzenie, pokazywanie świec, kołysanie. Dzięki chuście wyszliśmy z tego bez szwanku. Towarzyszyła nam nasza Nati mimo, że planowałam jakąś elegancką kółkową. Dobrze, że się nie zdecydowałam, bo by mi ramię odpadło od noszenia 8 kg mojego szczęścia ;)
fotografował Maciej Bućko
fotografował Maciej Bućko
fotografował Maciej Bućko

Po mszy Młoda się całkiem uspokoiła. Pasowała jej sytuacja gdzie była w centrum uwagi. Wszyscy na nią patrzyli, wujek robił zdjęcia ;) 
fotografował Maciej Bućko
fotografował Maciej Bućko
fotografował Maciej Bućko
fotografował Maciej Bućko
Sam moment polania wodą odbył się spokojnie, a Młoda była niesamowicie zdziwiona (, bo do czego to doszło, żeby kąpali w ubraniu :) )
fotografował Maciej Bućko
fotografował Maciej Bućko
fotografował Maciej Bućko
Po chrzcie Młoda stała się niespokojna (dzień długi, sporo wrażeń, mało snu, więc czemu się dziwić), ale tylko do chwili kiedy rodzina zarządziła "robimy zdjęcie grupowe" ;)
fotografował Maciej Bućko
Jak widać Moja córka jest urodzoną modelką :)
Zasnęła po drodze do domu po to, żeby całkiem się rozbudzić po nakarmieniu i stwierdzić, że zabawa się dopiero zaczyna ;)

miłość do ciuchlandów

Już dawno chciałam napisać o wielkim i rozbuchanym uczuciu, jakim darzę lumpeksy. Bo kogo w tych czasach stać, żeby ubierać się od początku do końca w markowych sklepach? Mnie nie ;) Tym bardziej, że zarobkowo pracuje tylko mąż.
Czasem słyszę, że ktoś nie umie szukać, nie umie wyłapać perełek, ale zasada jest jedna: nigdy się nie nastawiaj. Przerabiałam to setki razy, kiedy szukałam stroju na specjalne okazje. Albo gdy Młoda wyrastała z jednego rozmiaru( choćby teraz potrzebujemy ubrań 74/80, a wszędzie są ubrania dla maluchów). Jak się nastawisz to umarł w butach- nie będzie nic.
Moimi zdobyczami, które najbardziej cieszą to: sukienka którą miałam na ślubie Adasia, spódnice, którą założyłam na chrzest Młodej, strój kąpielowy freya(,który trzymam licząc, że kiedyś w niego wejdę ;) ) i dziecięce zdobycze: 3 otulaczki dla noworodka( wprawdzie Młoda już była na nie za duża, ale jak mogłam nie brać jak były po złotówce ;) ), zabawki edukacyjne( książeczki z materiału, zabawki od mat edukacyjnych), getry które Młoda ma zakładane jak ocieplacze na nóżki, 
masa ubranek i obecny hit w moim domu, który znalazła moja mama: mata- koło angielskiej firmy GALT.
Najciekawsze rzeczy znalazłam kiedy wchodziłam "przy okazji".
Dlatego polecam :) Grunt to nie szukać niczego konkretnego :)

wtorek, 8 listopada 2011

racuszki pieczone

Wiem, że jeszcze nie było wpisu odnośnie chrztu, ale i na niego przyjedzie pora. W tej chwili jesteśmy w trakcie aktywnego wprowadzenia blw. Nie powiem, że nie wymaga ode mnie to żadnych wyrzeczeń, bo to nie tak ;) jadałam nieregularnie, nie zawsze zdrowo i zawsze mocno osolone ;)
Nic tak nie boli jak ten brak soli...
Aż się zrymowało ;)
Ale walczymy z własnymi złymi przyzwyczajeniami.
Teraz staram się przynajmniej z jednodniowym wyprzedzeniem, a najmniej plan na cały tydzień, ustalać menu dla całej rodziny żeby i Młoda mogła z nami jeść.
W niedzielę jedliśmy kurczaka marynowanego w maślance i upieczonego z ziemniakami i marchewką. Nie wyobrażałam sobie mięsa bez soli, ale da się! Dzięki maślance nic mu nie potrzebna. Wczoraj była cukinia gotowana na parze z makaronem i totalne fiasko. O ile Młoda uwielbia cukinie tak ja namęczyłam się nieziemsko jedząc ją bez soli... A dziś... Dziś były racuszki. Jabłka w domu były, ale trzeba było znaleźć coś, co się piecze, a nie smaży, bo jeszcze porządnej patelni się nie dorobiłam. I znalazłam na stronie z wegetariańskimi przepisami zwegowani.pl
Składniki:
  • małe jabłko starte na tarce jarzynowej
  • 1 jajko
  • 30 ml mleka
  • 100 g płatków owsianych
  • 200 g twarogu (użyłam takiego 3 krotnie mielonego)
  • cynamon
  • w przepisie znajdowało się jeszcze 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia, które ja pominęłam
Wszystkie składniki miesza się razem i piecze 30 minut w piekarniku nagrzanym do 160 st.
Młodej bardzo smakowały ;)

środa, 2 listopada 2011

blw i nowe 'zboczenie'

Dzisiejsze przemyślenie, które rozszerzę jak odzyskam komputer.
Jako że moje Dziecię przekroczyło magiczny próg 6 miesięcy i całkiem stabilnie siedzi zaczęliśmy razem ' jeść'. W związku z tym pojawiło się u mnie zboczenie a mianowicie czytam wszystkie etykietki w poszukiwaniu soli, cukru i wszelakich E... Przynajmniej na zdrowie mam to wyjdzie ;)