czwartek, 12 grudnia 2013

Szkola rodzenia- warto?

Może ktoś uzna, że szkoła rodzenia to jakaś moda. Wymysł mający na celu wyciągnięcie z przerażonych nową rolą młodych rodziców oczekujących dziecka kolejnych pięniedzy (,których w tym okresie idzie naprawdę ogromna ilość). Luksusem, który konieczny nie jest, bo przecież kobiety rodziły, rodzą i rodzić będą i nic tego nie zmieni, a skoro inne sobie radziły, to dlaczego nie ja. W pierwszej ciąży nie mogliśmy uczestniczyć w zajęciach. Zresztą moje podejście do szkoły może częściowo było takie jak opisane powyżej? Może za dużo naczytałam się od koleżanek, które urodziły dobrze, a do takowej nie uczęszczały?

wtorek, 26 listopada 2013

Koniec listopada- szykujemy się na roraty

Nie wiem w co ma włożyć ręce. Dużo tego wszystkiego się narobiło, a kondycja już nie ta.
Szkoła 3 razy w tygodniu co tydzień, raz w tygodniu Klub Mam, raz basen dziecka, między to wszystko poutykane zajęcia ze szkoły rodzenia i ostatnie spotkania z narzeczonymi.
A przecież zaraz zaczyna się adwent! To już, ostatnie dni, ostatnie przygotowania do pierwszej niedzieli. Przed tym jeszcze urodziny męża... Ufff.
W ramach chwilowego relaksu zrobiłam dziecku lampion. Z całego serca chcę chodzić na roraty. Niestety albo i stety są u nas o godzinie 6.30, Mąż wychodzi o 7 więc nie ma opcji pójścia na nie bez dziecka. Kolorowy świecący lampion ma być motywacją ;)
Najpierw wyszukiwanie pomysłu. Najprostszy okazał się najlepszy więc zaczęłam mierzyć, liczyć i rysować. Kilka lat temu kupiłam karton modelarski- nie pamiętam już nawet na co ;)
Okazał się być idealny do tego celu.

 

niedziela, 17 listopada 2013

Gramy na GRAMY

Udało się. Myślałam, że tegoroczne GRAMY będzie poza moim zasięgiem, ale nie. Na ostatnie dwie godziny udało się dojechać do Centrum Wystawienniczo-Kongresowego AMBEREXPO na Trójmiejskie Spotkania z Grami Planszowymi. Akurat na tyle wcześnie, żeby była godzina do zdobycia obiegówki i wzięcia udziału w losowaniu ciekawych nagród.
Pierwszym stoiskiem jakie przyciągnęło Dziecko było to ustawione przez TACTIC. Nigdy nie przemawiały do mnie Angry Birds. Ani na telefon, ani tym bardziej jako plastikowe beleczki z ptaszkami i świniami. Mało jakie plastikowe gry są godne polecenia... Ale gdy zobaczyłam Angry Birds Action Game po prostu się zakochałam! Zresztą jak można inaczej?

środa, 13 listopada 2013

gołąbki bez zawijania z jarmużem

To był ostatni dzwonek. Monika podzieliła się ze mną swoją porcją tego zielonego "czegoś".
W sieci można znaleźć tysiące inspiracji co z tym zrobić, a moja pierwsza myśl, po spróbowaniu jarmużu, bo
o nim mowa, to myśl o gołąbkach. W końcu smakuje jak kapusta, bo też kapustą jest. O jego cudownych właściwościach można napisać wiele. Ja odsyłam do artykułu na Dzieci są ważne.
Wiadomo, że ze względu na kształt liści tradycyjnego gołąbka z tego nie zwiniemy, ale przecież można zrobić takie "bez zawijania".
Moje wyglądają jak klopsiki i pływają w pomidorowym sosie.

wtorek, 12 listopada 2013

Przepis na moje naleśniki idealne

Przyznaję się bez bicia. Nie potrafię robić naleśników na oko. Po prostu mi nie wychodzą, pierwszy się zawsze przykleja, są za grube, albo wręcz za cieńkie i do niczego się nie nadają. Kiedys w poszukiwaniu idealnych naleśników przekopałam spory kawałek Internetu, ale i tak musiałam zrobić z tego własny zbitek. Teraz kartkę mam przyczepioną pinezką do tablicy w kuchni, żeby nie szukać :)
Przepis podaję odmierzając miarkami 100 ml z IKEA- o takimi:
źródło: www.kea.pl
Jeśli takich nie macie, to jedna miarka odpowiada połowie szklanki 200 ml


poniedziałek, 11 listopada 2013

jesienna Zatoka

Święto Niepodległości uczciłyśmy wyprawą nad Zatokę. Od dłuższego czasu miałam ochotę na taki spacer, ale przerażała mnie wizja Wodniczka Szuwarka, w którego zawsze Dziecko zamieniało się w pobliżu wody.
Obawy jednak się nie potwierdziły. Woda kusiła, ale wilgotne były tylko czubki butów.

wtorek, 5 listopada 2013

Biblioteczny powrót

Po dłuższej przerwie odwiedziłyśmy bibliotekę. Oczywiście Mała Lama po raz kolejny musiała zostać wypożyczona, ale do kolekcji doszły takie pozycje jak "Jest tam kto?", "Gdzie idziemy?", dwie książeczki z serii o Miffi, "Miasteczko Mamoko", "Bardzo głodna gąsienica", "Pajączek"... I tylko cieszyć się trzeba, że gdańska karta biblioteczna przewiduje wypożyczenie jednocześnie 3 książek z jednej filii (łącznie 10 egzemplarzy z różnych) i że Tatuś też takową posiada :) Dzięki temu pojawiła się myśl o stworzeniu dla rodziny listy książek, które fajnie mieć w domu, które będą wartościowymi pozycjami nie tylko ze względu na treść czy ilustracje, ale i choćby ze względu na wytrzymałość materiału. Przyda się kiedy zaczną się poszukiwania prezentów na imieniny, święta czy urodziny. Bo po co dziesiąty egzemplarz baśni, który od poprzednich różni się najpewniej tylko ilustracjami i okładką?

środa, 16 października 2013

jesienne przeziębienie- wspominamy Oliwę

Trzeci dzień garujemy w domu. Nie jest łatwo tym bardziej, że w pakiecie z brakiem ruchu mamy okazjonalną gorączkę i nocne płaczliwe pobudki. Odliczam godziny do cudowanego ozdrowienia. Narazie jedziemy domowo, czyli witamina c w kropelkach, sprej do nosa na noc, maści rozgrzewające. Nawet dziś na śniadanie ambitnie przygotowałam rozgrzewającą jaglankę ale dziecko pogardziło w momencie największego smutku i przeprosiło dopiero gdy całkowicie wystygła. Na chwilę obecną zajada żurawinę. Może cos to da. A ja? Korzystając z chwili ciszy przejżałam zdjęcia. Pierwsze jesienne zdjęcia z września. Gdy wysdrowiejemy będzie pretekst by cyknać kolejne w tych samych miejscach. Może i wiewiórka się przyrafi?

piątek, 27 września 2013

wyprawka- ubranka

Kompletując garderobę dla córki poruszałam się po omacku. Nie wiedziałam co się nada a co nie, no bo skąd. W najbliższej rodzinie dzieci brak, u znajomych sytuacja podobna... Więc nie tylko nie było kogo się poradzić, ale też nie można było liczyć na spadkową czy też przechodnią wyprawkę. W całej akcji wyprawkowej skazana byłam na własne wybory, intuicję i Rodzicielkę, której wybory i gusta nie zawsze pokrywały się z moimi osobistymi. Cóż. Kiedyś były inne czasy, a w niektórych kwestiach Macierzy pozostał sentyment do starych rozwiązań.
Z pomocą i radą przyszły e-koleżanki, które rodziły w nie tak odległej przeszłości. Żeby nie zbankrutować ratowałam się lumpeksami, które zawsze i wszędzie z całego serca będę polecała jako źródło niedrogiej, a dobrej jakościowo bawełny, kupując po kilka sztuk ciuszków.
Po dwóch latach mądrzejsza o doświadczenie, wiem czego się absolutnie wystrzegać, a co jest dla noworodka ubraniowym hitem. Wprawdzie tym razem z pomocą przyszła zgromadzona po Łucji wyprawka, która jakimś cudem zawierała modele unisex i koleżanki, które obdarowały mnie nie małą ilością rzeczy po swoich dzieciach.
Wyzwanie przed jakim staję to zimowe dziecko, bo przecież córka urodziła się na początku wiosny zaraz przed Wielkanocą.
Pierwsze co zrobiłam to przebrałam ubranka po Luśce. Wygrzebałam te najbardziej uniwersalne, chowając niebieskie na dno szafy. Przy okazji wyrzuciłam to co nam się nie sprawdziło. A cóż to było?
Body na zakładkę, które lubią się rozłazić tworząc przy tym niezmiernie 'seksowny' dekolt, pajace mające tylko rozpięcie w kroku i przy szyi (skutecznie zniechęciło mnie do nich, gdy przy wypisie ze szpitala ubrałam w jeden z nich Łucję, a ona dokładnie 2 minuty po tym fakcie cała się...), sztywne spodnie, śpiochy bez zapięcia w kroczu, koszulki i inne ubrania z zapięciami na mikroguziczki i wszelkie noworodkowe ubranka mające zapięcie na plecach. Do tej pory się zastanawiam kto wpadł na tak idiotyczny pomysł projektując takie modele...
Co jest w takim razie dla mnie hitem?

czwartek, 26 września 2013

podwójna mama

Od ponad 20 tygodni jestem podwójną mamą. Mimo, że narazie widać tylko jedno dziecko- od jakiegoś czasu kiedy brzuch stał się widoczny to i to drugie jest dla innych bardziej realne, to mamą jestem od poczęcia :) . Dla mnie jako matki stało się to bardziej realne w momencie kiedy poczułam pierwsze ruchy- tak jak za pierwszym razem dziecię się nie spieszyło z tą przyjemnością. Dla taty przełomowe było usg, a dla starszej siostry? Nadal mam wrażenie, że nie bardzo rozumie w czym rzecz, mimo, że na usg tez była. Brzuch rośnie, rodzice coś tam mówią, o braciszku, ba nawet zakupili odpowiednią literaturę... Ale czekamy. Może przyjdzie ten czas kiedy coś zaskoczy? Może kiedy odwiedzimy przyjaciółkę, która jest "na terminie" i jej malutką córeczkę? Bo w końcu dziecko dzikie, nigdy noworodka nie widziało, a najmłodsze z jakim styczność była miało już pół roku i siedziało. Mam wrażenie, że kiedyś było łatwiej. Były rodziny wielopokoleniowe, dzieci rodziły się jedno po drugim, noworodek w domu to było coś naturalnego. A teraz? Niemowląt jak ze świecą szukać, nie tylko wśród rodziny ale i znajomych. A może to tylko u nas tak biednie? ;) Grunt, że z każdym następnym jest łatwiej :p

poniedziałek, 23 września 2013

wielorazówki u dwulatka

Kiedyś pisałam o tym, że używamy pieluch wielorazowych. Były to okresy bardziej wielo i mniej, ale pieluszki przewijały się przez cały okres pieluchowy. Jako mama niespełna dwu-i-pół-latki jestem już na końcowym odcinku pieluchowej drogi. Na jej początku zakładałam regularne wysadzanie, ale moje lenistwo wzięło górę i początkowe założenia spaliły na panewce. Z biegiem czasu doszłam do tego, że nie ma sensu przyspieszać pewnych rzeczy na siłę, wprowadzając niezdrową presję.
I tak nadszedł czas, że dziecko zachęcone i zapytane wyraziło chęć skorzystania z nocnika i co raz mniej pieluch było wykorzystywanych.
Mamy odpieluchowujących się dzieci wiedzą czym jest zapinanie i odpinanie po raz setny tego samego pampersa. w takich wypadkach sprawdzają się pieluchomajtki, ale cena ich jest odpowiednio wyższa nie mówiąc już o ilości chemii przy samej pupie. Wtedy pieluszki wielorazowe przychodzą z pomocą. Na chwilę obecną najlepiej sprawdzają się u nas kieszonki z wkładem z mikrofibry. Można odpinać i zapinać do woli, nić się nie roluje, a jeśli troszkę pocieknie to tragedii nie ma, a pupa nadal sucha.
Niejedna mama zada sobie pytanie, po co się bawić, czemu od razu nie postawić na majtki. Z prostego powodu- wygody, komfortu i bezpieczeństwa. Moja wygoda polega na tym, że jeśli dziecko nie dotrzyma do odpowiedniej chwili nie muszę przebierać całego, a tylko zmieniam wilgotną pieluchę. Zdecydowany plus. Komfort dziecka to fakt, że wie, że niezdążenie nie jest żadną ujmą na honorze, że pieluchę można wymienić i nie będzie żadnej tragedii. Ot zmoczona pielucha to się wymieni. Bezpieczeństwo? Brak zasikanych ubrań to brak choroby tym bardziej, że wchodzimy już w okres zimno-jesienny.
Dodatkowo wchodzi jeszcze w grę pielucha na noc, bo dziecko nie zawsze się obudzi. I tu na pomoc przyszedł


Zaproponował nam do testowania otulacz i mikropolarową wkładkę. Mój wybór padł na jeans z podwójną gumką. Pupa dwulatki już duża, a w taki otulacz z powodzeniem zmieści się pielucha flanelowa owinięta wkładką. Jestem bardzo zadowolona. Pieluszka wykonana jest bardzo dokładnie i starannie i faktycznie jest dobra na większą pupę. Podwójna gumka daje więcej miejsca na większy wkład. No i wzór jest uroczy. Sami oceńcie :)
źródło: pupus.pl
O efektach napisze już innym razem, a Was zachęcam do zajrzenia na stronę sklepu. Mają bardzo fajne promocje :)




sobota, 14 września 2013

idzie jesień-przeziebienie podejscie

Rano i wieczorem w powietrzu wyczuwa się już wilgoć. Pranie na linkach nie schnie już tak dobrze, a my z wizyty u dziadków przywieźliśmy przeziębienie. Sytuacje ratuje witamina c, babciny syrop z sosny i grzanie się w łóżku tylko ze grzanie wychodzi dziecku tylko noca. A szkoda, bo i ja chetnie dluzej bym w łóżku polezala czy to rano czy w ciagu dnia z książka w reku. Dwa chorobowe dni mialam bardzo biegajace ale od jutra czeka mnie nielada wyzwanie a mianowicie zajecie dziecka w domu na tyle skutecznie by mialo potrzebę kladzenia sie spac miedzy 20 a 21.
Macie jakis pomysl na ruchowe zajecia do domu ?

piątek, 13 września 2013

Podążać za dzieckiem

Od czasu do czasu trafi się sytuacja, która wyprowadza mnie z równowagi. Czasem jest to głupie pytanie innym razem jeszcze głupsza rada. A wszystko tyczy się dziecka, jego rozwoju, umiejętności. 

poniedziałek, 9 września 2013

kiedy kolejna ciąża?

Jakiś czas temu Matki Polki Blogerki umieściły na swoich blogach wpisy dotyczące kolejnej ciąży.
Możecie je przeczytać u Hafiji, Tekstualnej i Marysi. Nawet Elenka też o tym jakiś czas temu pisała.
Dziewczyny wypisywały plusy i minusy drugiej ciąży, swoje przemyślenia, odczucia, wspomnienia z poprzedniej, ale to co mnie najbardziej uderzyło to powód dla którego to napisały. Powodem nie był błogosławiony stan którejś z nich. Każda co najmniej raz spotkała się z pytaniem o kolejne dziecko. Dla wyjaśnienia synek Hafiji jest tylko miesiąc starszy od mojej córki, córka Tekstualnej ma dopiero 6 miesięcy, Marysi rok, a Demolka Elenki trochę ponad 1,5 roku. Przecież to jeszcze skrzaty ;)
Może jestem naiwna, ale zawsze myślałam, że dzieci są tylko i wyłącznie sprawą rodziców, powołujących je na świat ;) Przez tyle czasu chyba nikt nie zadał mi pytania w kontekście, że to już najwyższy czas na kolejne, bo pieluchy, różnica wieku i takie tam. Co więcej takie pytania uważam za nietaktowne. Jeżeli się już pojawiało, było ono co najwyżej kierowane życzliwą ciekawością w kontekście czy planujemy KIEDYŚ jeszcze dzieci.
A czy planujemy? A i owszem. I było to wiadome od dawna zanim jeszcze zdecydowaliśmy się na to pierwsze. Wiadome, że na jednym nie poprzestaniemy. Czy też robiłam sobie takie listy jak dziewczyny? Jeżeli już to te na minus niż plus ;)
Ciążę mimo, że była "bezproblemowa" znosiłam bardzo źle. Miałam większość objawów począwszy od mdłości i wymiotów, uderzeń gorąca, migren, senności, zatrzymywania wody w organizmie z jednoczesnym nawiedzaniem ubikacji co 5 minut i jeszcze kilka by się uzbierało. Poród też nie należał do najpiękniejszych przeżyć, a i już z dzieckiem przy piersi tak różowo i łatwo nie było. Mimo, że nikt nie pytał, przez rok na myśl o ciąży wzdrygałam się. Po 1,5 roku powoli kiełkowała TA myśl.
I nadszedł czas, który Tekstualna podsumowała takim zdaniem:

"Jestem przekonana, że gdy mi się ,,zachce'' siostry lub brata dla Iny, to żadne przeciw nie będą brane pod uwagę. Jestem zdania, że zawsze można sobie poradzić, no i oczywiście, że chcieć to móc :PPP"

Ja bym określiłabym ten odpowiedni moment chwilą kiedy argumenty za będą silniejsze niż te przeciw ;)

niedziela, 8 września 2013

Chwila na łonie natury część 1 -Kaszuby 2013

Prawdziwych wakacji nie było, bo nie było urlopu. Mąż tradycyjnie w pracy, a i ja wieczorami pracowałam z parami. Ale od 3 lat moi rodzice są szczęśliwymi właścicielami działki w sercu Kaszub. Dzięki temu nie mamy do nich 200 km, a raptem 100 i świeże powietrze, i prawdziwą naturę :)
W tym roku takie wakacje zostały rozbite na trzy weekendy lipca i sierpnia. I jak się pozbiera te trzy wyjazdy w jedną całość, to już daje nam solidy wakacyjny zastrzyk wypoczynku ;)
Atrakcji było sporo, choć zdjęć niewiele. Była okazja do kąpieli w jeziorze, zbierania malin, ba nawet jagód (ostało się kilka krzaczków w lesie), grzybobrania, wspinaczka na wieżę widokową, łowienie ryb, ba nawet wizyta w Bytowie...
I trochę zdjęć, reszta będzie innym razem jak uda mi się odkopać swoje telefoniczne zbiory.

Wyjazd pierwszy
Impreza w Bytowie z okazji święta leśnictwa.

piątek, 9 sierpnia 2013

Podsumowanie wakacji w Kowalach

Nasze wakacje w Klubie Mamy i Taty w Kowalach trwał tydzień.
Pod względem dojazdów trochę męczący to tydzień, ale jeśli chodzi o satysfakcję to nie mogę złego słowa napisać :)
Nie tylko dla mniej, jako prowadzącej- miała fantastyczna pomoc i aż chciało się piec do 1 w nocy babeczki widząc tą chęć do pracy i zapał (choć czasami słomiany ;) ).

Poniedziałek:
Wysiewamy rzodkiewkę na kiełki

środa, 7 sierpnia 2013

Pora na spacer

Tak... jest 19.30 i wreszcie czas na wyjscie z domu. Dopiero od godziny moge stwierdzić, że na dworze jest przyjemnie. Słońce raczy nas ostatnimi promieniami,  chlodny wiatr milo powiewa a my cieszymy się pogoda na placu zabaw. Zdecydowanie... Miedzy 8 a 17 w ostatnich dniach dobrowolnie z domu nie wyjdę ;)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Swiatowy tydzien karmienia piersia

Sprzątajac po obiedzie z pokoju dobiega mnie glos
"Tata, da chlebek, dziecko spi, mama kapie w
pianie..."
Wiecie co dziecko czyta?
"Kolysanke o piersiach mamy".
A po wejsciu do pokoju uslyszalam "Poczytasz
'Kolysanke o piersiach mamy', prosze? Mamo?"
Dziecko w ten sposob świętuje światowy tydzień
karmienia piersią ;)

A na obiad? Gulasz z indyka

Lusia ku rozpaczy matki, która właściwie woli szeroko pojęte warzywa, wykazuje ostatnio tendencję mięsożerne co dziennie dopominając się 'kiełbaski' albo 'mięsa'. Wczoraj na obiad obgryzła cale pieczone żeberko, a dziś poprosiła o makaron. Wprawdzie wersje tego dania Matka woli z biała kasza gryczana ale razowe spaghetti tez ujdzie. Kiedyś jadłam chyba nawet na własnym weselu ;) gulasz strogonow. Długo szukałam tego smaku aż w końcu postanowiłam zrobić na oko i o dziwo wyszło dobre ;)
Dziś z rozpędu nie dodałam koncentratu pomidorowego ale i tak wyszło bardzo smaczne danie.

sobota, 3 sierpnia 2013

Gdy dziecko rozczula

W czasie mojej ponad dwuletniej macierzynskiej przygody nie czesto rozczulal mnie widok gaworzacego malucha. Przekrecanie sie na brzuszek nie zapadlo mi specjalnie w pamiec i nie wywoływało euforii i przepływu macierzynskiej miłości.
Teraz w wieku ponad dwóch lat dziecko jakby nadrabia te zaległości rozczulajac nie tylko matke ale i ojca. Jakim sposobem?
Chocby podajac kubek w którym zostalo jeszcze troche wody mowiac "mamo prosze", albo po wywrotce wstajac i otrzepujac sie mowi "mamo nic nie jest". Ostatnio przy artystycznych pracach dostaje gotowe dzielo i slysze "prosze mamo, dla ciebie".
No i jak sie nad tym nie rozczulac?

Tak było w Toruniu

Obiecana i bardzo spóźniona relacja z toruńskiego wyjazdu.
Tak naprawdę 3 dni minęły nam bardzo szybko i intensywnie.
Pierwszego dnia przyjazd, długi spacer z dworca na Jakubskie Przedmieście (jakieś 3,5 km), oczywiście wszystko pokonane na małych dziecięcych nóżkach.
Drugiego fantastyczne odkrycie. Piękny plac zabaw w parku na Bydgoskim Przedmieściu. Dziecko zakochało się od wejścia i z trudem dało się przekonać po 4 godzinach, że wypadałoby już wrócić.
Technicznie rzecz biorąc były to dwa place. Jeden na górce, dla starszych dzieci, na którym moje nie ustępowało kroku 4-6 latkom. Składał się właściwie z samych zjeżdżalni. i to jakich! Sami zobaczcie.

poniedziałek, 29 lipca 2013

W czasie deszczu dzieci... Malują.

W cale nudzic sie nie musza. Jasna rzecza jest, po to sa kałuże żeby po nich skakać ale nie kazdy rodzic ma odpowiednie odzienie co by od góry rowniez nie moknac. My skakalysmy rano po malym deszczu, ale w czasie burzy nie bardzo mialam ochote wychodzić z domu. No trudno. Moze do jutra nie wszystko wyparuje?
Na chwile obecna cwiczymy kolory.
W Tesco zostaly zakupione najtansze plakatowki, pedzel do golenia,  blok rysunkowy i dziecko od pol godziny artystycznie sie wyźywa. Fakt ze obie jestesmy juz w kropki ale czego nie robi sie dla sztuki? ;)
Choc przyznam ze owe wyżywanie jest na tyle ekspresywne, że z żółtej farby niewiele juz zostało ;)
Nie mniej jednak polecam :)

czwartek, 25 lipca 2013

Przedostatni dzien warsztatów

Dzis jest przedostatni dzien zajec ktore mam przyjemnosc prowadzic dla dzieci w czasie trwania rodzinnych wakacji w Kowalach pod Gdańskiem.  Mam cudowne pomocnice, ktore az rwa sie do przygotowywania posiłków.
Kazdego dnia staramy sie robic cos innego.
Pierwszego byly kanapki o fantazyjnych ksztaltach-radosc z uzywania foremek do ciastek nie do opisania, i zasianie rzodkiewki, ktora co dziennie obserwujemy jak rosnie.
Drugiego salatka makaronowa i troche krojenia. Ciekawostka dla niektorych bylo odbieranie skorki z pomidora.
Trzeciego czyli wczoraj robiliśmy szaszlyki owocowe. To bylo dopiero ambitne zajecie :)
A dzis szykuje kolejne foremki do ciastek tym razem przydadza sie do wykrawania warzyw. I dzis dzieciaki beda mogly posmakowac skielkiwana juz rzodkiewke.
A dla doroslych troche o BLW.
Z czym sie to je i dlaczego to dobra opcja dla calej rodziny.

czwartek, 18 lipca 2013

Wakacyjna zmiana planu

I wiadomo, ze nigdy nie moze byc tak jak zaplanujemy. Nasz wyjazd byl najprawdopodobniej ostatnim wyjazdem w tym sezonie, bo maz nie dostal urlopu. Rozczarowanie ogromne, ale co zrobic?
Za to ja sobie odbijam. Od przyszego tygodnia bede prowadzic zajecia dla dzieciakow z gotowania na Rodzinnych wakacjach w Kowalach. Mam nadzieje, ze dzieciaki beda usatysfakcjonowane.
No i moze uda sie troche pokorzystac z Jarmarku Dominikanskiego? W sumie to juz tydzien do rozpoczecia, a ten rok zapowiada sie nader interesujaco.
Obiecuje, ze z wyjazdu do Torunia beda zdjecia i relacje, tylko potrzebna jest dluzsza chwila, zeby ogarnac odpowiednie kabelki, komputer i telefon ;)
A wam jak wakacje mijaja?

poniedziałek, 8 lipca 2013

Pakowanie po raz pierwszy i nowe doswiadczenie

Pakowanie to chyba najmniej przyjemny etap wyjazdu. Wprawdzie nasz nie bedzie za dlugi, bo czym jest 5 dni, ale jak bierze sie pod uwage brudzace sie dziecko, zmienna pogode i opcje wyjascia na basen to z malej torby robi sie wielka torba, ktora gdyby nie kolka byla by zmora. Az boje sie pomyslec co bedzie jesli nasz planowany 17 dniowy urlop dojdzie do skutku. Bo torba bedzie ta sama mimo, ze do pakowania zamiast obecnej dwojki dojdzie jeszcze Maz.
Ale mysle, ze zasluguje na ten odpoczynek nawet jesli ma byc to wyjazd do rodzicow. Zmiana miejsca i klimatu czasem jest potrzebna tym bardziej, ze takie odwiedziny przez rok szkolny zaniedbalam- weekendy szkola, w tygodniu basen i na 2-3 dni po prostu nie warto sie ruszac. Teraz mimo, ze wakacje okazaly sie byc dla mnie sezonem-zaczelam prace z narzeczonymi przygotowujac ich do Sakramentu Malzenstwa to udalo sie ich tak poumawiac, ze mam ten tydzien tylko dla siebie.
Swoja droga jakie to interesujace doswiadczenie kiedy spotyka sie z ludzmi w swoim wieku lub starszymi, ktorzy z pewnych powodow decyduja sie na zawarcie Tego Sakramentu wlasnie w Kosciele Katolickim. Kiedy stara sie czlowiek za wszelka cene rozwiac watpliwosci na temat metod objawowo-termicznych, choc nie zawsze sie da, bo sceptycy bywaja nieprzekonani. Kiedy stara sie zainteresowac isprawic, ze obowiazek narzucony im z gory nie bedzie przykroscia a stanie sie jak to ziarno rzucone na zyzna ziemie. Czy wyda plon to sie okaze. Mnie pozostaje sie tylko pomodlic by tak bylo :)

czwartek, 27 czerwca 2013

Wakacje

Po zrobieniu dyplomu nie wiedzialam czy jeszcze bedzie mi dane cieszyc sie wakacjami. A tu prosze. Ze zniecierpliwieniem w tym roku wypatrywalam ostatnich zajec i dzis oficjalnie rozpoczelam swoj pierwszy wakacyjny dzien. Nie tylko biore tu pod uwage swoja szkole, ktora w moim wypadku byla co dwa tygodnie, ale nadal zmuszala do ten regularnosci, za ktora zwyczajnie nie przepadam. Chodzi tu przede wszystkim o zajecia Corki. Tydzien w tydzien trzeba bylo rano wstac, przyszykowac sie i dotrzec na basen. Zawsze w srode. Zawsze na ta sama godzine. nie wazne jaka pogoda i jaki nastroj mialo Dziecie. Wprawdzie jak juz sie tam dotarlo i weszlo do wody to trudno bylo wyjsc, ale sam dojazd do najprzyjemniejszych rzeczy nie nalezal. Co tydzien tez byly spotkania Klubu Mam. Te znowu we wtorek. I zawsze na 10 choc zawsze przychodzilysmy spoznione nie zaleznie od tego, o ktorej by sie wyszlo. Zawsze pod rodze byla bunosowa kaluza, albo jakis kwiatek, ktory trzeba obejrzec i odkubac. A teraz? Jesli bedziemy mialy ochote na wyjscie to wyjdziemy, jesli bedzie ochota na wybranie sie gdzies dalej? Nie ma problemu. W koncu zaden dzien tygodnia nas nie zobowiazuje do niczego. Bede miala ochote zeby odwiedzic Rodzicow? To tam pojade.
Oczywiscie nie jest to rownoznaczne z kompletnym brakiem planow. O nie. W lipcu dwukrotnie spotykam sie jeszcze z para narzeczonych, ktorzy przygotowuja sie do slubu. Od taki moj chest bojowy, ale sprawia, ze na czas nieokreslony do rodziny sie nie wybiore. Ale jak spojrzec na to z drugiej strony, to moze zdrowiej sobie dawkowac atrakcje ;) W sierpniu natomiast mamy w planach wyjazd na 15 dniowe rekolekcje-oczywiscie cala rodzina. Taki pierwszy prawdziwy oddech od dluzszego czasu i prawdziwe wakacje.
Wiec do wrzesnia jakby tak policzyc duzo czasu nie zostalo ;) ale mam nadzieje, ze bedzie na tyle zajmujaco, ze we wrzesniu z czystym sercem bede mogla powiedziec, ze to byl dobry wypoczynek i naladowanie akumulatorow przed kolejnym rokiem szkolnym.

piątek, 14 czerwca 2013

Slowa

Z dnia na dzien dziecko zaczyna sie komunikowac w sposob dla rodzica bardziej zrozumialy. Z poczatku sa to werbalny placz i niewerbalne miny. Z czasem dochodza gesty, pokazywanie. Ale kazdy czeka az ten nowy czlowiek zacznie wypowiadac sie "po ludzku", komunikowac swoje potrzeby w sposob zrozumialy dla przecietnego doroslego.
Ale wiaze sie to z nieustannym cwiczeniem. Teraz mamy etap, ze w ciagu godzinnego spacero Lusia nieustannie mowi. Nie sa to zdania, na to jeszcze ma czas, ale stara sie opisac wszystko co widzi, chce tez wiedziec czy wypowiada dane slowa w sposob poprawny i zrozumialy.
Dzis przez 300 metrow cwiczyla mowiac "duze drzewo", a ze nie spieszylo jej sie to zdarzyla to powtorzyc kilkadziesiat razy ;) dla umeczonej matki to troche duzo, ale ciesze sie, ze chce, ze sie stara i jej zalezy na tym, zeby to bylo poprawne i w pelni zrozumiale nie tylko dla nas- rodzicow ale tez dziadkow czy spotkanych na placu zabaw pan czy dzieci. Nie kazdy wie, ze jak cos mowi to trzeba powtorzyc o co jej chodzi i zwyczajne "tak masz racje" nie jest wystarczajace ;) po prostu bedzie powtarzac to tyle razy poki nie otrzyma potwierdzenia w postaci danego slowa, o, ktore jej chodzi.
Choc swoja droga podziwiam rodzicow, ktorzy skrzetnie zapisuja pierwsze slowa swoich dzieci. Piekna pamiatka, ale ja sie do tego nie nadaje ;)

wtorek, 4 czerwca 2013

Pieczone pierogi z soczewica

31 maja bylam gosciem na Sopockim Kontakt Festiwal wlacz swiadome rodzicielstwo.
Razem z innymi rodzicami reprezentowalismy Gdanskie Kluby Rodzica.
Dodatkowo w udziale przypadlo mi reprezentowanie szczytnej idei jaka jest BLW :)
Na ta okazje zostaly przygotowane roznosci, o ktorych obiecalam, ze napisze.
Przepis na pierogi juz dodawalam, jest on smaczy i prosty, a lepienie jest czysta przyjemnoscia i wlaczyc sie moga nawet dzieci.
Tym razem nadzieniem byla pasta z soczewicy, ktora moze byc i waszym wypelnieniem, albo tylko baza na ktorej bedziecie eksperymentowac. Sama w sobie idealnie nadaje sie do smarowania chleba.


Pierwsze plazowanie w tym roku

O tej chwili myslalam z niepokojem majac przed oczami zeszłoroczny obrazek przedstawiajacy dziecie biegnace do wody i plywajace (doslownie) w Zatoce. Meczace bylo to bieganie i wylawianie malego nurka, ktory wszelkie umiejetnosci zdobyte na kursie plywania postanowil wyprobowac w terenie, dlatego w tym roku odwlekalam ta wyprawe tak dlugo. Wczoraj pogoda zapowiadala sie pieknie, wiec postanowiłam sprobowac.

środa, 15 maja 2013

Sezon na rower

Fotelik nabylam juz w zeszlym roku. Kupiony przez przyjaciolke, przywieziony przez jej tate. Pialam z radosci, ale moja radac nie trwala dlugo. Mimo, ze rower tez kupilam - napalilam sie na holendra i wylicytowalam za niespelna 100 zl jak sie teraz okazalo antyk, w sumie kompletny, ale do poskladania.
Niestety maz moj mimo ze zdolnosci manualne ma, to raczej w kwesti mikro (chocby procesorow i pozdespolow w komputerze) niz marko jak srubki w rowerze.
Na pomoc przyszedl Maz Justyny, ktoremy jestem ogromnie wdzieczna, i ktory rower doprowadzil nie tylko do stanu uzywalnosci, ale i swietnosci :)
Zaczelo sie od krotkich przejazdzek przed blokiem na sciezkach, ktore podejrzewam, ze kiedys sluzyly za plac do nauki jazdy, a dzis odwazylam sie na wyjazd 'na miasto'. 

wtorek, 14 maja 2013

Pasztet- mieso, warzywa i soczewica

W ramach ekonomii gotowania postanowilam sama zrobic m.in. pasztet na kanapki.
Chodzilo o wersje tansza i zdecydowanie zdrowsza niz te sklepowe tluscizny go ktorych nie wiadomo co wrzucaja i w ktorych miesici sie niemal cala tablica mendelejewa.
Moj pasztet powstal z akcji sprzatania szafek i wczorajszego obiadu :)

O dzieleniu sie...

Ostatnio wiele na ten temat myslalam, spotykalam sie roznymi opiniami, wiele zaobserwowalam u innych... warto zaznaczyc, ze chodzi tu o dzielenie sie czymkolwiek dzieci w wieku zlobkowym i wczesnoprzedszkolnym/przedszkolnym (2-4 lata). Czy nie zdarzylo sie Wam uslyszec w piaskownicy glosy babci czy tez mamy, ktora strofuje swoje dziecko mowiac "no podziel sie z dziewczynka/chlopcem lopstka/wiaderkiem/rowerkiem/jakakolwiek inna zabawka (odpowiednie podkreslic)... Chyba kazdy sie z tym spotkal. A moze i sam tak powiedzial swojemu dziecku...

poniedziałek, 13 maja 2013

Moja pizza i sos do niej

Uwielbiam fast food nie ze wzgledu na konkretny smak, ale forme. Oczywiscie nie racze sie na miescie haburgerami (bo nie lubie dmuchanych bulek i kotletow z miesa w proszku - jesli chcecie zjesc dobrego to polecam rest,auracje Billy w Madisonie, albo przy Motlawie w Gdansku), kebaba czy pizze jadam naprawde okazjonalnie. Pierwszym powodem jest wewnetrzny sknera. Serio jak mam dac za pizze 20 zl, a bardziej wypasna zrobic za polowe tej ceny... To niestety.
I jeszcze moj gust. Wkurza mnie to, ze ciezko isc gdzies zjesc i powiedziec 'wspaniale, sama bym tego nie zrobila'. Otoz wiekszosc bym zrobila ;) wyjatkiem jest indyjska knajpka w Toruniu na Prostej (wspaniala, aromatyczna, potwornie ostra, ale nie taka jaka sie zna czyli ostrosc zabija wszystko. O nie. Ostrosc podkresla kazdy najmniejszy niuans dania. Po prostu cudo! ).
Kiedys nie lubilam ciasta drozdzowego. Dlaczego? Moze konsystencja, moze to, że nie chcialo mi rosnac tak jak tego oczekiwalam? W ogole nie lubilam piec, babrac sie w tym wszystkim.
Ale polubilam. Krokiem przelomowym bylo natrafienie na blog Doroty www.mojewypieki.com. To tam zawedrowalam szukajac przepisu na ciastka, biszkopt, mufinki i to tam znalazlam pierwszy cudowny przepis na pizze. Ne pamietam juz ktory to byl (na blogu jest kilka), bo bylo to juz dosc dawno :) ale dzieki niemu poznalam jaka konsystencje powinno miec ciasto, jak powinno wygladac,i rosnac i teraz robie to juz na oko. Kazde jest inne, ale kazde jest dobre :)
Specjalnie dzis przy mieszaniu spisalam proporcje. Moze ktos z Was zechce wyprobowac? Moze sie zachwyci i sam bedzie eksperymentowac? 

środa, 17 kwietnia 2013

Bańki wędruja do...

Artystycznej Dziupli.
Gratuluje i mam nadzieje, ze sie przydadza :)
Prosze o kontakt mailowy zawodmama(at)gmail.com w celu ustalenia przesylki.
Jszcze raz dziekuje za udzial. Mam cicha nadzieje, ze wiosna zostanie z nami i nie pozwoli sie panoszyc przeziebieniom. My w chwili obecnej korzystamy z ciepla i w przerwach miedzy ciaglym biegiem spacerujemy i bywamy na placach zabaw :)
Polecam i taka forme wzmacniania odpornosci :)

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Tik tak, tik tak... Jeszcze 6 dni do 2 lat

Gdy chodzilo sie do ogolniaka mialo sie wrazenie, ze czas wlecze sie niemilosiernie. Zien za dniem, tydzien za tygodniem, a odliczajac od ferii do ferii mialo sie wrazenie, ze wolne nigdy nie nastapi :)
A teraz? Po slubie z przerazeniem odkrylam, ze nim sie czlowiek obejrzy mijaja kolejne swieta: Boze Narodzenie, Wielkanoc, Boze Cialo, a po pojawieniu sie dziecka czas jeszcze bardziej leci.
W niedziele minie 2 lata od pojawienia sie w naszym zyciu Malego Zywiolu. Urodziny beda to nietypowe, bo sama bede caly weekend w szkole, ale pocieszam sie, ze dla mnie swieczke zdmuchnie w godzinie swoich urodzin-20.20 ;)
Na ta okazje zaczynam goraczkowo myslec co przygotowac dla gosci- dziadkowie i wujostwo czyli az 5 osob ;)
Ale zeby dziecko tez 'z tego' cos mialo w tygodniu po urodzinach zapraszamy maluchy z mamami w wieku zblizonym do Mlodej :) tu troche wiecej bedzie pola do manewru nie tylko pod wzgledem kulinarnym ale i rozrywkowym.
A kulinarnie chcialabym tak- na niedziele: sernik krolewski, ciasto krowka, babeczki i tort; salatka ziemniaczana z zielonym akcentem i... Sama jeszcze nie wiem co.
Na kinderparty: kruche grzybki, babeczki, mini pizze razowe, popcorn a do picia lemoniada i kompot z rabarbaru. I jeszcze zobaczymy :)
Macie jakiej swoje doswiadczenia w tej kwestii?

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Bańki lekarskie- jeden zestaw dla Was

Przed Lusi choroba otrzymalam przesylke z bańkami. Pamietam je jeszcze ze swojego dziecinstwa. Mama miala dwie wersje: tradycyjne ogniowe, ktore uzywala dla mojego rodzenstwa, ktore namietnie chorowalo, a po stosowaniu baniek choroba ograniczala sie do niewielkiego przeziebienia raz w roku oraz bezogniowe chinskie gumowe, ktore przeznaczone byly nie tylko do stawiania tak jak ogniowe, ale i do masazu (swoja droga musze sie zainteresowac ich losem ;) ).
Kiedy dostalam propozycje od firmy zajmujacej sie PR dla producenta bezogniowych baniek lekarskich Med plus chetnie skorzystalam z mozliwosci wyprobowania tego wynalazku. Wprawdzie moje dziecko powaznie nie choruje nie liczac tego rota-incydentu, ale maz czasem cos lapie ze wzgledu na prace z klientem. No i jeszcze mozna sprobowac ujedrnic skore ;)
Niestety przez te przeprawy szpitalne, rekonwalescencje i przygotowania do swiat karton sie przykurzyl ale dzis go wyciagnelam i podziwiam.
W paczce byl kartonik dla mnie i dla was. I mozecie go zdobyc juz dzis :)
Zimowa aura nikomu nie sprzyja, czas grypowy tak naprawde szaleje. A Wy dzielac sie ze mna swoimi domowymi sposobami na lepsza odpornosc i ewentualne co zrobic przeziebieniem ktore juz sie przyplatalo.
Nie trzeba miec bloga, wystarczy podpisac swoj komentarz adresem mailowym zamiast malki wpisujac (at). Informacje o rozdaniu mozna udostepnic na facebook'u, bedzie mi bardzo milo :)
Macie czas do 16.04 do godziny 20. Wysylam tylko na adres polski ;) A ja obiecuje ze jeszcze co nieco o bankach napisze :)


środa, 27 marca 2013

Basen

Na basen chodzimy odkad Luska skonczyla 6 miesiecy. Decyzja nie byla trudna. Mamy dziecko, ktore uwielbia wode. Szkole wybralismy na chybil trafil i jak sie pozniej okazalo jest to jedna z najlepszych w Gdansku. Pan Mieszko ze swoim fantastycznym podejsciem do maluchow nie tylko dzieci nie zniechecil, ale sprawil ze jeszcze bardziej pokochaly pluskanie.
Nasze zajecia odbywaja sie na malym basenie politechniki. Dzieki temu, nie ma tlumow w szatni, srodek tygodnia gwarantuje kameralna atmosfere, a i panie szatniarki znaja wszystkie dzieciaki :)
Nawet przyzwyczaily sie juz do mojego chustowego dziwactwa a wczoraj pani poprawiala mi Luske na plecach bo za plytko wpadla w mt ;)
Po 1,5 roku moge bez wahania powiedziec, ze byly to najlepiej wydane pieniadze do tej pory. Dlaczego? Chocby dlatego, zeby zobaczyc radosc dziecka przy wykonywaniu niestworzonych rzeczy w wodzie ktore nie wiedziec czemu dziadkow przyprawiaja drzenie ;)

niedziela, 17 marca 2013

Dziecko zdrowieje

Kiedy po chorobie dziecko zaczyna brykac znaczy ze juz nic mu nie jest. Moje bryka juz od czwartku (w czwartek jeszcze spokojnie- obierala ze mna marchewki) ale pelni sil pokazuje korzystajac z mojej niedyspozycji od soboty. Dzis mam sie juz lepiej. Niestety wirus dal mi troche popalic. Szczescie w nieszczesciu dzieki temu jestem juz uodporniona na ten konkretny szczep.
Wczoraj bylo tylko brykanie. Dzis przeskakiwanie przez nogi i robienie z maminych kolan zjezdzalni...

wtorek, 12 marca 2013

szpitalna odyseja

Nigdy nie przypuszczalam ze trafi kiedys na nas. W koncu odpornosc Dziecie ma niczego sobie. Nawet juz kiedys Tatus przywlukl do domu cos zoladnowego a na Nia to wrazenia nie zrobilo... zadnego.
Ale niestety. Rota nie wybiera.
W niedziele w nocy Dziecko obudzilo sie o 3 i zwymiotowalo. Nastepnie poszlo spac. i tak jeszcze 3 razy w odstepie godziny. Ale po obudzeniu lzej nie bylo. Odmowa jedzenia, proba picia konczyla sie wymiotami. Jeden telefon na weekendowa pomoc, krotka decyzja i pojechalismy do szpitala dzieciecego.
Tam kolejne wymioty i decyzja o zatrzymaniu.
Jestesmy we dwie. mija nam juz drugi pelny dzien. Moze juz jutro wrocimy do domu?
Z ciekawostek. Musialam podpisac dokument o zgodzie na przetwarzanie danych. Po co?  By na obchodzie Dziecko bylo Łucja a nie lozeczkiem nr 37

czwartek, 7 marca 2013

Wiosenny falstart

Zachecona wczorajsza piekna pogoda i wtorkowym spacerem bez kurtki odpowiedzialam na spontaniczny odzew kolezanki i wybralam sie z Dzieckiem po Parku Oliwskiwgo. Na szczescie tknieta przeczuciem ubralam nas grubo, bo procz slonca dzisiejsza aura absolutnie w niczym nie przypominala tej z kilku ostatnich dni. A szkoda...
Nie mniej spacer byl(Lusia wykorzystala okazje i sprzet Tadka i postanowila rozkopac kretowisko), mile towarzystwo rowniez, a i zimny wiatr wprawil ze dla rozrywki Matki ruszyly w poszukiwaniu jakiegos cieplego miejsca.
I tak trafilismy do biblioteki na Opolskiej w ktorej miala miejsce wystawa zdjec chust polskich. W koncu bycie chustomama zobowiazuje ;)
A przy okazji odnalazlysmy rewelacyjne miejsce przykazne dzieciom-masa zabawek, piekne ksiazki w ilosci imponujacej i kanapa dla mam aby i one mogly nacieszyc sie literatura. Strasznie zaluje ze to tak daleko ale mam przeczucie ze mimo to z checia nie jeden raz tam zajrze....

wtorek, 5 marca 2013

'byly sobie kiedys trzy swinki...'

Pisalam juz wczesniej o naszej wizycie w bibliotece.
Dzieki niej odkrylysmy fantastyczne wydawnictwo TAKO. Wsrod bibliotecznych regalow trafiaja sie prawdziwe perelki. Tak w nasze rece trafily "Trzy Swinki".
O
Czym sie tak zachwycam?
Po pierwsze to klasyk. Kto z nas nie zna bajki o trzech swinkach? Chyba nikt.
Po drugie cudowne ilustracje. Nie jestem plastykiem. Procz krotkiego licealnego epizodu z klasa artystyczna i fantastycznymi przyjazniami z tamtego okresu ze sztuka graficzna nie mam nic wspolnego. Ale gdy zobaczylam w jak fantastyczny sposob autorka polaczyla swietna kreske z collage'm... Serce zabilo mocniej!

Po trzecie humorystyczna postac wilka. Nie mozna sie go bac.
A po czwarte? Welka milosc Dziecka. Pukanie do drzwi razem z wilkiem i zdmuchiwanie domkow. Pelne zaangazowanie.
Z czystym sercem polecam ta pozycje. Jako ze nasza byla biblioteczna a traf chcial ze siedziba wydawnictwa jest w Toruniu do ktorego jezdze do rodzicow zaopatrzylam sie w swoj prywatny egzemplarz. I nie tylko w ten, bo od Pani Katarzyny oprocz "Swinek" i "Kukuryka", ktore zamierzalam kupic nabylam jeszcze 3 inne tytuly, ktore Lusia rowniez pokochala :)

poniedziałek, 4 marca 2013

Wiosna. Ach to ty?

Az sie wierzyc nie chce ze jest juz wiosna. Tym bardziej ze niespelna tydzien temu padal... Snieg.
W Gdansku jeszcze zalegaja czapy sniegu ale juz niedlugo :)
Przy takim naslonecznieniu moment i wszystko zniknie.
Dzis mialam dzien dla siebie. Tatus i Cora poszli na basen a ja... Siedzialam w pidzamie i sluchalam Radio Bajka. Ambitnie prawda? ;)
Teraz dla odmiany jade na zajecia. Po feriach i weekendzie opuszczonym (mezowy dyzur w pracy) czuje lekki niepokoj z powodu zaleglosci...

niedziela, 3 marca 2013

Dziecieca energia

Znacie to podejscie dzieci?
"Nie mam sily, wiec pobiegne".
Wlasnie siedzimy w Ikea, gdzie dotarlysmy z Dziadkami, ktorzy juz wyjezdzali. Tu nasze drogi sie rozeszly wlasnie z powodu tej nieskonczonej energii Dziewczecia(, bo w pileczkach energia jakos lzej sie rozchodzi) i braku czasu Dziadkow...
I pomyslec ze dzis wstala o 7 i w dzien nie spala.

sobota, 2 marca 2013

Magiczne slowka

Prosze...
Dziękuję...
To o te magiczne słówka mi chodzi.
Lusia z dnia na dzien mowi co raz wiecej. Powtarza wyrazy, mowi pojedyncze slowa. Do mowienia zdaniami daleko ale Dziecko ewidentnie sie rozkreca.
Opanowala rowniez te dwa slowa. Dajac cos mowi 'prosze', biorac-'dziekuje'. I fakt ten jako matka zarejestrowalam dosc pozno ;)
Czasem na spacerze, na zakupach slysze babcie czy tez mamy strofujaca 2-4 latka 'powiedz dziekuje'. A u nas? To my podajac cos Dziecku zawsze mowimy 'prosze'. Gdy Ono nam cos daje po prostu dziekujemy. Proste i takie... Naturalne. Gdy Lusia cos od kogos dostaje to nie wymagam zeby mowila dziekuje, to ja jako mama dziekuje w jej imieniu. Ona jest jeszcze mala, ludzi sie wstydzi (chocby dziadkow od ktorych dostaje prezent a ktorych dawno nie widziala), jeszcze nie wie co 'wypada' a co nie.
I teraz widze potwierdzenie tego ze dzieci ucza sie przez nasladowanie.
To sprawia ze czlowiek ma wieksza swiadomosc ze jednak musi sie pilnowac ;)

czwartek, 21 lutego 2013

Grod Kopernika

I jestesmy u moich rodzicow a dziadkow Mlodej.
2.5 godziny w pks jest do przezycia choc po 2 godzinach dziecieca cierpliwosc zdecydowanie sie wyczerpuje.
Nasz 'urlop' do dlugich nie nalezy ale mamy nadzieje ze wrocimy wypoczeci. Lusia od 3 dni zabkuje-gil do pasa i rece w buzi, ale dzis juz lepiej, nawet nie chrapie tak bardzo.
W sobote dojezdza do nas Tata i wieczorem juz bez Dzieciecia wybieramy sie na RANDKE :)
Rodzicom tez sie cos od zycia nalezy :)
A pogoda? Zimowo i snieznie. Ciekawe czy pogoda na tyle dopisze, ze wybierzemy sie na Stare Miasto :)

piątek, 8 lutego 2013

Katolicka mama czyta

Wpadła mi w rękę książka, która oczarowała mnie nie tylko tytułem, ale i opisem. Jest ona właśnie tym czego szukałam- przewodnikiem, spisem doświadczeń kobiety, która odnalazła swoją życiową drogę nie tylko jako kobiety i żony, ale przede wszystkim pełnoetatowej mamy.
Co piękne wszystko w oparciu o relację z mężem i z Bogiem (a może na odwrót...).
"Przez całe lata wydawało mi się, że muszę dokładnie wyjaśnić swoją sytuację, opowiadając o wcześniejszych zawodowych osiągnięciach i o tym, że w związku z nieprzewidywalnymi godzinami pracy mojego męża zdecydowałam.się zostać mamą na pełen etat. Prawie przepraszającym tonem starałam się ubarwić życiorys kury domowej, rozprawiając o swoim zaangażowaniu w akcje społeczne lub jakiekolwiek inne zajęcia, które przekonałyby mojego rozmówcę, że oprócz wysiadywania w domu, oglądanis telenowel, zmieniania pieluch i objadania sie cukierkami posiadam jeszcze jakieś inne talenty. Teraz na pytanie o zawód bez wahania odpowiadam: »Jestem mamą!«".
Lida M.Hendey "Mama na pełen etat"
Teraz czytam w każdej wolnej chwili i z każdą stroną jestem co raz bardziej pewna, że to był dobry zakup.
I jeszcze będę o niej pisać.
Polecam każdej mamie a szczegolniej poszukującej duchowego wsparcia i duchowego aspektu macierzyństwa.

wtorek, 5 lutego 2013

powiew wiosny

Dzisiejszy dzień miał być typowym wtorkiem. Na 10 Klub Mam Gdańsk Morena, później co najwyżej biblioteka i do domu Ale okazało się że koleżanka, z którą nie widziałam się szmat czasu ma chwilę, w tamte rejony i tak miałam jechać, wprawdzie jutro, ale jutro na spotkanie czasu by nie było, a dodatkowo powiedziała, że jest w ciąży... No musiałam ;) Chwilę porozmawiałyśmy, wypiłam pyszną herbatę(, którą próbuję odtworzyć), umówiłyśmy się na walentynki (mężowie pracują) i poszłam załatwiać swoje sprawy. Kupiłam sobie książkę, córce płytę z piosenkami i książeczkę i... I piękna pogoda zachęciła mnie do spaceru. Dziecko spało w mt, a ja korzystałam z wiosennej aury i małej odległości do Parku Oliwskiego.
W czwartek obchodzimy 4 rocznicę ślubu. Myślę, że jeśli pogoda dopisze wybierzemy się tam razem... Swoją drogą 4 lata temu była też piękna pogoda. W południe pięknie grzało słońce a temperatura rozpieszczała nas 11 stopniami powyżej zera :)

piątek, 1 lutego 2013

Zimowe przeziębienie

Jak ten czas szybko leci. Dopiero co rozpoczynaliśmy nowy rok a tu juz kolejny miesiąc przed nami.
Zaliczenia pchnięte, a człowiek nauczony doświadczeniem będzie oddawał wszystkie zaliczenia na bierząco- na nastepne zajecia znowu choroba refluksowa...
Pogoda nie nastraja do niczego. Wczoraj bez wyrzutow sumienia nie ruszyłam sie z domu, a zakupy zrobił mąż w całodobowym Tesco pod domem zaraz po pracy. A to wszystko z powodu paskudnej pogody i przeziębienia. Jeszcze nie moje, ale Luśka smarcze na całego- do tego pojawił się kaszel. No nic. Trzeba przetrzymać choć cicho liczyłam na wizytę w pobliskiej bibliotece tym razem w poszukiwaniu ksiażki dla mnie(, ale nie poradnika, tylko jakiejś lekkiej powieści- znając życie skończyłabym albo z kryminałem, albo fantastyką).
Zobaczymy jaki będzie dzień.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

wycieczka sentymentalna- Opowieści z Narnii

Jakiś czas temu zaczęłam swojej córce czytać książkę. Nie byle jaką książkę, bo "Opowieści z Narnii".
Jej piękne wydanie sprezentował mi mąż na któreś Boże Narodzenie, a może urodziny (są 3 tygodnie różnicy, więc często mi się myli ;) )... Wiem, że moje dziecko jeszcze jest małe i skupić się nie potrafi, więc czytam je do poduszki, a właściwie do piersi- na dobranoc.
W tej chwili jesteśmy w połowie "Księcia Kaspiana".
Korzystając z dnia wolnego męża a swojego chorobowego stanu wyszukałam wśród płyt zakurzony egzemplarz filmu, a właściwie serialu na DVD, który kiedyś dodawali do jakiejś gazety. Serdecznie polecam. Jest dużo lepszy niż wersja nowa. Mam do niej sentyment, bo brak nagromadzenia efektów specjalnych pomaga skupić się na fabule :)
Dla tych, którzy Narnii nie znają (o ile są tacy) są to opowieści dla małych i dużych, o przyjaźni, miłości i zaufaniu, o prawdzie i pięknie wewnętrznym

są wyniki

Udało się zrobić zdjęcia prezentów i wylosować szczęściarę, która będzie się nimi cieszyć ;)
A oto one:
całość
2 pary kolczyków, 2 bransoletki z czerwonych koralików, krwistoczerwony lakier do paznokci, kadzidełka o zapachu wanilii i cynamonu z podkładką
3 różne paseczki do twarzy
po dwa sznury korali jasnych i ciemnych
i dla dziecięcia bajki na dobranoc :)
Losowanie na szybko póki Dziecię się kąpie wyglądało tak.
lista uczestniczek
losy już złożone
samo losowanie
i zwycięski los; nad przebiegiem czuwała komisja ;)
Duśka gratuluję :)