wtorek, 12 marca 2013

szpitalna odyseja

Nigdy nie przypuszczalam ze trafi kiedys na nas. W koncu odpornosc Dziecie ma niczego sobie. Nawet juz kiedys Tatus przywlukl do domu cos zoladnowego a na Nia to wrazenia nie zrobilo... zadnego.
Ale niestety. Rota nie wybiera.
W niedziele w nocy Dziecko obudzilo sie o 3 i zwymiotowalo. Nastepnie poszlo spac. i tak jeszcze 3 razy w odstepie godziny. Ale po obudzeniu lzej nie bylo. Odmowa jedzenia, proba picia konczyla sie wymiotami. Jeden telefon na weekendowa pomoc, krotka decyzja i pojechalismy do szpitala dzieciecego.
Tam kolejne wymioty i decyzja o zatrzymaniu.
Jestesmy we dwie. mija nam juz drugi pelny dzien. Moze juz jutro wrocimy do domu?
Z ciekawostek. Musialam podpisac dokument o zgodzie na przetwarzanie danych. Po co?  By na obchodzie Dziecko bylo Łucja a nie lozeczkiem nr 37

5 komentarzy:

  1. Biedne maleństwo. Życzę Łucji powrotu do zdrowia, a Tobie dużo siły.

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, szkodą małej mam nadzieję, że jest już lepiej. Zdrówka życzę !

    OdpowiedzUsuń
  3. biedna mała rąsia ;(
    zdróweczka!!! dużo dużo dużo!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. dużo zdrowia i szybkiego powrotu do domu! mam nadzieję, że opieka w szpitalu jest ok i nie macie problemów z karmieniem..

    OdpowiedzUsuń
  5. bidulka kochana....jak to znosiła?

    OdpowiedzUsuń