O tej chwili myslalam z niepokojem majac przed oczami zeszłoroczny obrazek przedstawiajacy dziecie biegnace do wody i plywajace (doslownie) w Zatoce. Meczace bylo to bieganie i wylawianie malego nurka, ktory wszelkie umiejetnosci zdobyte na kursie plywania postanowil wyprobowac w terenie, dlatego w tym roku odwlekalam ta wyprawe tak dlugo. Wczoraj pogoda zapowiadala sie pieknie, wiec postanowiłam sprobowac.
Najpierw trzeba bylo dojechac rowerem do Zatoki. Zanim dotarlysmy do plazy konieczny byl etap prawie godzinnego bujania na huśtawce i bieganie po torach przeszkód zakonczonych zjezdzalnia. Ale matke ciagnela do wody ciekawosc. Ciekawosc jaka bedzie reakcja corki na to spotkanie.Wizja polowu okazala sie przesadzona, bo okazalo sie ze wystarczylo wlaczyc sie w zabawe z dzieckiem.
Najpierw biegalysmy kazda ze swoim wiaderkiem i po nabraniu wody wylewalysmy ja na suchy piasek. Kiedy bylam juz zmeczona dziecie udalo sie przekonac do akcji oplukiwania i osuszania recznikiem. Nastepnie podziwialysmy pewnego chlopca i jego tate, ktorzy puszczali latawiec-dla Lusi rzecz fascynujaca ze widziala obiekt gdzie indziej niz na ilustracji w ksiazce. W tym czasie zjadlysmy obiad zakopujac stopy w cieplym piasku.
A pozniej? Szukalysmy na piasku kamykow, patykow i muszelek a przed samym powrotem robilysmy 'orzelki' na piasku :)
A kiedy udalo sie wydostac z plaży, bez posmiechu szlysmu deptakiem a Łucja zbierala do wiaderka przerozne szyszki.
Dzis pogoda nie dopisala. Zaraz uciekamy do klubu mam na dzien dziecka, a po powrocie? Moze wyczarujemy cos z zebranych wczoraj skarbow?
Fajnie Wam :)
OdpowiedzUsuńja też chcę nad morze :)
OdpowiedzUsuń