W sobotę wybraliśmy się nad Zatokę. Zatokę, bo w Gdańsku morza nie ma ;)
Wybraliśmy się, bo przyjechała moje e-przyjaciółka. Wypad dość spontaniczny, o ile można być spontanicznym mając Dziecko, bo o przyjedzie dowiedziałam się w piątek późnym wieczorem.
Jak zwykle do samego wyjścia stałam przed dylematem wózek/chusta, no bo gdzie w razie czego dziecko przebrać? Teraz już wiem. wystarczy cieniutki polarowy kocyk, który zajmuje mało miejsca i jest leciutki i podkład o przewijania w razie wpadki i kawałek ziemi, albo ławki. Z karmieniem tez nie było problemu. na plaży jest to szczególnie magiczne :)
Wybraliśmy się w naszej Nati.
Środek transportu? Autobus. Pogoda ładna, więc i wózków było zatrzęsienie i bywało, że mamy musiały czekać na kolejny autobus.
Na molo spotkałyśmy motającą się w niebieskiego pasiaka mamę, która jednak gondolę miała (przypuszczam, że chustomama jest szczęśliwą posiadaczką większego samochodu ;) ) i na deptaku chustomamę w stanie "spoczynku", która z uśmiechem stwierdziła, że tez nosi :).
Ludzi sporo, dzieci sporo, a wózków? Jeszcze więcej. I te biedne kobiety, które pchają super wypasione wózki ze skrętnymi kołami w sypkim piasku. A my radosne, nieskrępowane, niezależne, ba nawet nie tak bardzo spocone ;)
W takich momentach szczególnie doceniam chustę.
Spotkanie było miłe, ale krótkie. Córa czarowała i ani myślała o spaniu (przecież wyspała się w czasie drogi), a mama? No cóż... Mądra to ja nie byłam. młodą nasmarowałam dziesięcioma warstwami kremu z filtrem, a o sobie zapomniałam. Efekt? Spalone plecy w miejscu gdzie chusty nie było. Nie ma co. Jednym słowem upiekło mi się ;)
Ale przynajmniej mieliście,dobra pogodę nie to co w stolicy.
OdpowiedzUsuńno i super mała zwiedza i doświadcza coraz to nowszych rzeczy tak trzymać
OdpowiedzUsuńSuper się czyta.. oczami wyobraźni widziałam te wózki tonące w piaskach.. Chusta niezastąpiona :)
OdpowiedzUsuń