Pracując kiedyś w księgarni miałam stałe klientki. Były to Panie z Poradni Rodzinnej. Pewnego dnia dostałam od nich książkę. starą, jeszcze ze stanu wojennego kiedy to książki były tak naprawdę zeszytami, a tekst wyglądał jak słowa , które wyszły spod maszyny do pisania. Książka powędrowała na półkę i została zapomniana. Kiedy Mamania wydała ją, przypomniałam sobie o staruszku i zaczęłam czytać. Czytałam i płakałam (po ciąży jeszcze mam takie napady wrażliwości ;) ). Ale dopiero gdy wpadło mi w ręce nowe wydanie, które opatrzone było zdjęciami, których w starej wersji nie było widać doceniłam ta książkę jeszcze bardziej. Narodziny bez przemocy są nie tylko poród widziany oczyma dziecka. To przede wszystkim wyjaśnienie jak można sprawić by był pięknym przeżyciem dla matki, ale przede wszystkim jak najbardziej delikatnym przyjściem dziecka na nowy i obcy dla niego świat. I... Wiecie że sa takie miejsca w Polsce gdzie tak właśnie przyjmowane są porody? Po ciemku? bez krzyków dziecka? Przyjaciółka mówiła mi, że w niewielkim szpitalu w Mysłowicach! Mam wrażenie, że gdyby była to obowiązkowa lektura dla studentów ginekologii i położnych to poród ze stanu maksymalnej medykalicazji, jaki osiągnął stał by się znowu czynnością piękna i naturalną tak jak we wspomnianym szpitalu... A może siostra oddziałowa czytała ta książkę i postanowiła zmienić tamtejszy stan rzeczy??
ciekawa ksiazka.
OdpowiedzUsuń