I wracam do produktów MAM. Są one obecne nadal w naszym życiu. Pobierznie już opisałam gryzak, ale okazuje się, że po dłuższym używaniu wychodzi wiele jego plusów.
Myślałam, że to, że tak cichutko grzechocze to minus. Nic bardziej mylnego. Dzięki temu, że jest tak delikatne nie rozprasza i nie wybija kiedy Młoda jest senna czy marudna. Każda część świetnie się obraca i idealnie leży Młodej w rączce. Wprawdzie zębów nadal nie widać, ale dziąsła czasem bardzo swędzą i to, że fakturowo gryzaczek jest tak różny ratuje nas z opresji. Inne gryzaki jako monotonne starczały na moment i szybko się nudziły. Różnorodność kolorów, form i faktur, ba nawet giętkości (przeźroczyste części są miękkie, a nieprzeźroczyste- twarde) pozwala uniknąć znudzeniu i rzuceniu w kąt na czas dłuższy niż kilka godzin.
Jest on w tzw. niezbędniku, który muszę mieć wszędzie gdzie się ruszę. Inne składniki tego zabawkowego niezbędnika ulegają zmianie zależnie od nastroju i humoru ;)
Bardzo ciekawy wpis. Szczególnie, że ledwo dziecko się narodzi, mija czas a tu już musimy pomyśleć o gryzaku.
OdpowiedzUsuńObserwuję, pozdrawiam i zapraszam:
http://przedewszystkimkobieta.blogspot.com/