piątek, 30 grudnia 2011

koniec roku

Chyba się już jakoś przyjęło, że robi się podsumowanie roku. Jaki był ten? Krótki ;) Przy dziecku wszystko tak szybko mija- pierwsze karmienie, pierwsza kupa, pierwszy uśmiech, pierwsze szczepienie, zaczyna przewracać się z pleców na brzuszek, kolejne szczepienia, gaworzenie, o... już pół roku minęło! siada, próbuje raczkować, jeszcze chętniej wstaje i już 8 i pół miesiąca, już koniec roku i człowiek zastanawia się kiedy to zleciało. ano jak z bicza strzelił.
Pierwszą gwiazdkę mamy już za sobą bezzdjęciową, jakoś chyba nikt do tego głowy nie miał, a ja miałam ręce pełne roboty. Okazało się,. że Moje Dziecię jest fanką ryb, a za barszczem z uszkami po prostu szaleje.
Uszka to wiadomo, w rękę i po sprawie. Ale barszcz? Chciałam dać w kieliszku, ale oczywiście z tego zamieszania i przy pakowaniu zapomniałam ów kieliszek zabrać, a u rodziny niczego odpowiedniego nie znalazłam. Tak więc siedziałam z łyżką w ręku na poziomie paszczy i robiłam za "podtrzymywacza", bo Młoda znakomicie radziła sobie z łapaniem i wkładaniem do buzi ;) To przekonało mnie, że jest już gotowa na zupy i kaszki. Do tego oczywiście do picia kompot z suszu i dawaj :D
W czasie świąt zaistniała sytuacja która wyprowadziła mnie z równowagi, ale że ma to ścisły związek z BLW to umieszczę posta na blogu. Wiem jedno.Nie tylko drażniące jest sceptyczne podejście do samokarmienia. Przyklaskiwanie, cieszenie się i zachwycanie jest równie denerwujące a może się skończyć jednym, wielkim pawiem...
Dzięki świętom odkryłam zbawienne działanie suszonej śliwki i mam kilka refleksji na temat zabawek.
Ale o tym później.

3 komentarze:

  1. Z czym robicie wigilijne uszka, że młoda jadła? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z grzybami. Wrabala ciasto a środek rozmazala na tacy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja znalazłam ten blog dzięki konkursowi na Blog Roku. Poczytam chętnie z ciekawości, bo mamy kompletnie inne wizje macierzyństwa. :) (A może nie tyle wizje, co po prostu zupełnie inaczej to wygląda)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń